Miłość do Porto
Słyszałam kiedyś opinię, że świat jest zbyt piękny i zbyt wielki, żeby wracać dwa razy w to samo miejsce. Jest tyle cudownych miejsc, że nie ma co marnować czasu na odwiedzanie tych, w których już kiedyś byliśmy. Po części się z tym zgadzam, ale jednak nie do końca. Istnieje bowiem miejsce, do którego wracałabym tak często jak to tylko możliwe. Co więcej, bardzo chętnie bym tam zamieszkała! W sumie to nawet miałam okazję tam mieszkać! Jeśli odwiedzasz mojego bloga stosunkowo regularnie, to z całą pewnością wiesz o jakim mieście mówię.
Co więc sprawia, że wracam do Porto każdego roku mimo, że mieszkałam tu 5 miesięcy i znam je prawie jak własną kieszeń? W tym roku jadę tam w październiku. UWAGA, bilety udało mi się dostać za 44 zł bezpośrednio z Wrocławia!
Czytajcie więc, Kochani Moi, albowiem powiadam Wam, po lekturze tego posta, będziecie kochać Porto tak samo ja!
PS Zostańcie ze mną na dłużej, a już szczególnie wtedy, gdy macie w najbliższych planach podróż po Porto:) W czwartek ukaże się post, w którym zaproponuję konkretny plan zwiedzania, miejscówki gdzie można zjeść, opowiem trochę o cenach itp.
kk
Azulejos i wąskie uliczki
Mieszkając w Porto miałam naprawdę dużo czasu i każdego (no prawie każdego) ranka chodziłam biegać. Biegałam zazwyczaj ok. 5-6 km dziennie, wąskimi uliczkami
w stronę Estadio do Dragao. Parę okrążeń wokół stadionu i z powrotem do domu. Czy jesteście w stanie uwierzyć, że podczas tych moich treningów za każdym razem wracałam inną drogą? Tak właśnie było, Porto to jedna wielka plątanina małych i wąskich uliczek (ale samochód dostawczy zawsze się zmieści!)! Znajduje się tu maksymalnie dużo domów, a wszystkie są ze sobą połączone! Nie myślcie jednak, że spotkacie tam szeregowce w stylu chałupki Dursleyów na Privet Drive nr 4 w Londynie. Im domki węższe, krzywe, zbudowane na wyższym wzniesieniu tym lepiej! Jednak wszystkie budynki w Portugalii (no prawie wszystkie) posiadają jeden wspólny mianownik – są nim płytki azulejos. Gnieniegdzie piękne, ukazujące sceny z historii Portugalii, innym razem mocno nadgryzione przez ząb czasu. Za każdym razem jednak tak samo zachwycające. I powiem więcej! Budynki, w których gołym okiem widać, że czasy świetności mają już za sobą, gdzie azulejos nie ma już tak żywych kolorów i miejscami widać ceramiczne ubytki, a z okien wystaje suszące się pranie – te są właśnie najbardziej urokliwe i tworzą klimat tego miasta.
Porto i Francesinha
Spotkania z Profesorem odpowiedzialnym za mój projekt na Politechnice w Porto były co najmniej osobliwe. Zazwyczaj spędzałam u niego ok. półtora godziny, z czego 30 minut poświęcaliśmy na omówienie projektu. Resztę na rozmowy o Portugalii lub o polskim jedzeniu (profesor był wielbicielem polskiego jedzenia i prosił mnie o przepis na gołąbki!). Podczas któregoś spotkania zapytał mnie, czy próbowałam już Porto. Kochany, dobry profesor, nie ocenił polskiej studentki stereotypowo. Myślał, że codziennie się pilnie uczy i nie ma czasu na takie przyziemne rozrywki. Ja szczerze dałam jednak do zrozumienia, że Porto spróbowaliśmy, już pierwszego dnia naszego pobytu. I kochani Moi, możecie mi wierzyć, lub nie (a najlepiej sprawdźcie to sami), ale Porto naprawdę najlepiej smakuje w Porto.
Białe, czerwone, a może różowe? Tawny czy Ruby? Starzone w beczce, czy może w butelce? Do wyboru, do koloru moi drodzy! A w dyskoncie Mini Preco (coś jak nasza Żabka), Pingo Doce (odpowiednik naszej Biedronki) czy Lidlu, najtańsze Porto dostaniecie już za ok. 4 euro.
Ze swojego własnego doświadczenia, polecam serdecznie zaopatrzyć się w Porto oraz kubeczki plastikowe (opcjonalnie) i wybrać się z przyjaciółmi na zachód słońca na jeden z najpiękniejszych punktów widokowych w Porto, tj. w parku przy moście Ponte Luis I (ten co wszyscy mówią, że to Gustaw Eiffel zaprojektował, a tutaj smuteczek, bo się okazuje, że jednak nie), ale po tej „drugiej” stronie rzeki Douro, czyli w Villa Nova de Gaia (w kolejnym poście podam dokładnę mapkę)
PS Wiem, że przepalone, ale musiałam Wam pokazać!
Francesinha
A Francesinha? Osobom dbającym o linie to danie może się nie spodobać, jednak… warto je spróbować bo to typowa potrawa z Porto, która w innych regionach Portugalii już nie jest taka popularna. Jest to coś na kształt tosta z 4 rodzajami mięsa i ogromną ilością sera, polane sosem piwno – winnym. Standardowa cena to między 4 a 6 euro (już zestawie z frytkami!). Niby trochę fastfood, ale zdecydowanie wart grzechu. Uwierzcie, że po całym dniu zwiedzania, to danie nasyci Was jak żadne inne! Próbujcie znaleźć knajpkę typowo portugalską, czyli taką, gdzie jadają Portugalczycy (zazwyczaj poznacie to po tym, że właściciel nie umie słowa po angielsku), tam prawdopodobnie Francesinha będzie najsmaczniejsza i… najtańsza!:)
Targ Bolhão
Jeśli uwielbiasz odwiedzać miejsca, w których można dostać mydło i powidło, to
Targ Bolhão zdecydowanie powinien znaleźć się na Twojej liści Must See. Świeże Ryby, jajka, mięso, sery, różne rodzaje oliwek, papryczki chili, warzywa wszelakie, wyroby rękodzielnicze, rzeczy z korka, firanki, ubrania czy po prostu pamiątki. To i jeszcze więcej znajdziesz na Bolhão. Z dobroci swojego serca, serdecznie Cię przestrzegam, uważaj proszę drogi czytelniku! Jak tam wejdziesz, to prawdopodobnie długo nie będziesz chciał stamtąd wychodzić. Naucz się paru portugalskich słów (a dokładniej liczebników), jak kupisz więcej rzeczy, może da rady coś utargować z lokalnymi przekupkami:)
Ribeira
Dzielnica portowa, czyli miejsce, gdzie tętni turystyczne życie Porto. To właśnie tu przychodzą wszyscy, by zobaczyć najsłynniejszą wizytówkę w Porto, czyli most Ponte Luis I lub skosztować Porto w jednej z winnic, których tutaj nie brakuje. Tutaj zobaczycie też słynne Rabelo boats, czyli łodzie, w których dawniej transportowano wino pomiędzy doliną Douro, gdzie było produkowane a miastem Porto, gdzie było eksportowane w inne strony świata.
I to właśnie tu zapałacie prawdziwą miłością do Porto, jeśli poprzednie punkty jeszcze nie sprawiły, że macie motyle w brzuchu.
Matosinhos
Porto leży nad oceanem atlantyckim, więc jak pewnie się domyślacie ma też swoja plażę – Praia de Matosinhos. To tu przychodziliśmy pograć w piłkę w weekendy, albo w tygodniu gdy nie było zajęć. Tutaj też miałam swoją pierwszą i jedyną lekcję surfingu. To jednak sport nie dla mnie, ale Wam zdecydowanie polecam spróbować chociaż raz, tym bardziej, że w Porto surfing można uprawiać cały rok! I to tutaj zjarałam się na raka podczas mojego pierwszego tygodnia pobytu. Temperatura wskazywała jakieś 24 stopnie i nie było jakoś szczególnie słonecznie, jednak jakimś cudem słońce przedarło się zza chmur i sprawiło, że na 3 dni moja skóra przybrała świnkowo różowy kolor.
Trasa spacerowa
W pobliżu tej plaży, znajduje się też ulica, gdzie zjecie najpyszniejsze świeże rybki (najczęściej złowione tego samego dnia) na dodatek przygotowywane na Waszych oczach.
Do plaży dojeżdża linia metra (niebieska), podróż z centrum trwa ok. 25 minut i musicie wysiąść na przystanku Matosinhos Sul. Ale powiem Wam coś. Lepiej pójść tam na piechotę. Z Ribeiry na plażę Matosinhos prowadzi piękna spacerowa trasa. Zajmie Wam to ok. 3 godziny (spokojnym krokiem, z przystankami), ale wierzcie, mi, że warto.
Więcej wskazówek na ten temat znajdziecie w poście Zwiedzanie Porto co gdzie i za ile.
Kto z Was ma zaplanowany wyjazd do Porto, a kto już był? Dajcie mi koniecznie znać!
Dołącz do społeczności bloga!
1. Zaobserwuj mnie na instagramie @zakreecona.pl
2. Odwiedź mój fanpage na facebooku Zakreecona
Porto jest na mojej tegorocznej liście, jak tylko bilety będą w kieszeni – będę korzystal z Twoich relacji! 🙂
Można się zakochać. Ja nie byłam jeszcze w tamtych rejonach. Uwielbiam twojego bloga,pokazujesz nam tyle pięknych miejsc.
Patrząc na te zdjęcia wiem, że mogłabym stracić dla tego miejsca głowę.
Szukaj, szukaj! Jak nie uda się znależć nic bezpośrednio, to może spróbuj z przesiadką? W czwartek napiszę trochę o tym jak się dostać do Porto z Polski:)
Oj mogłabyś, uwierz mi! 🙂
Kochana, dziękuję za mile słowa!:) Poluj na bilety i wybierz się tam koniecznie. To miejsce jest po prostu cudowne:)
Piękne miejsce i przecudne zdjęcia 🙂
Bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia:) Portugalia jest na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Uważam, że warto wracać w miejsca bliskie naszemu sercu:)
Piękne miejsca pokazałaś, i przy takich widokach i opisach nie można się nie zachwycić 🙂
Aż wstyd się przyznać, że już drugi raz jestem w Guimaraes (miasteczku oddalonym o ok. 60 km od Porto) i ani razu nie udało mi się zawitać w Porto. Planowałam w miniony weekend, już patrzyłam miejsca do odwiedzenia, ładowałam baterię na zwiedzanie, ale… szare chmurzyska, deszcz, zimno i wiatr wystraszyły mnie ;D Uznałam, że nie pierwszy i nie ostatni raz i zwiedzanie Porto zostawiłam sobie na prawdopodobnie maj ;D
Ja mam sentyment do Porto i już o tym pisałam niejednokrotnie. A Ty jesteś mistrzem okazji – tych lotniczych, ubraniowych, kosmetycznych i nie wiem jakich jeszcze. A Twoje porady i opisy – nieocenione! ?
Kiedyś piłam i zasmakowałam w Porto, a teraz zasmakowałam w ciekawości. A to wszystko przez te zdjęcia. Bardzo urokliwe. W tym roku mam inne plany urlopowe, ale też niepewne, jednak kto wie, czy nie w przyszłym sezonie zahaczę o Porto 🙂
oooo, bardzo fajna ta relacja. Aż mi się zachciało tam pojechać, a że nigdy nie byłam Portugalii, więc tym chętniej bym się tam wybrała. Lubię takie klimatyczne miejscowości nad wodą.
Podzielam Twoja miłość
Ależ urokliwie, w ogóle nie dziwię się, że pałasz doń miłością 🙂
Piękne widoki, uliczki i plecaki z korka :P.
W Porto jeszcze nie byłam. Bardzo zachęcająco opisałaś to miejsce. Zdjęcia zapewne nie oddają całego uroku tego miasta. Ja byłam raz w Rzymie z pewnością tam wrócę, zakochałam się w tym mieście.
Ja też uwielbiam podróże, ciągle jestem w fazie planowania i wyszukiwania nowych miejsc. Jednak moje podróże to natura- góry,lasy, jeziora. Jednak z przyjemnością obejrzałam Twoje zdjęcia, tak różne od moich. A na tosta nie trzeba by mnie długo namawiać!
Nigdy nie byłam w Porto, ale Twoje klimatyczne zdjęcia bardzo zachęcają!
Przepięknie tam! Byłam już w Portugalii w zeszłym roku i wyjechałam stamtąd totalnie oczarowana luzacką atmosferą Lagos, a potem kolorami Lizbony. Porto zdecydowanie jest na mojej liście, ale póki co musi sobie jeszcze chwilę poczekać. 🙂
Nigdy nie byłam w porto, ale pięknie przedstawiłaś to miejsce 🙂
Uważam, że to cudowne mieć miejsce, do którego pragnie się wracać. Zdjęcia wyszły fantastyczne! Bardzo podoba mi się Twój blog 🙂
Nie kuś tak, bo rzucę wszystko i pojadę 😉
Nigdy tam nie byłam, ale chętnie bym pojechała <3makijazagi.blogspot.com
Rewelacyjne zdjęcia ❤
Piękne zdjęcia z pięknego miejsca 🙂 Chciałbym tam kiedyś pojechać!
Cudowne zdjęcia!:)
oj marzy mi się Portugalia, marzy… szkoda, że nawet Polski nie mam kiedy zwiedzić…:)
Muszę się przyznać, że jeszcze nie próbowałam żadnego Porto, muszę to nadrobić 🙂 Piękne miejsce
Ja muszę tam chociaż raz pojechać!
Nasz wyjazd do Porto już wkrótce, więc dzięki za wskazówki 😀
Porto w Porto – to jedno z naszych marzeń. 🙂 Najprawdopodobniej zawitamy tam zimą, żeby doładować baterie. 🙂
Porto piękniaste! Aż mam wielki żal do siebie, że wciąż jeszcze tam nie zajechałam ;-)) muszę prędko nadrobić te straty
Porto – oj tak, chciałabym zwiedzić. Po magicznej Lizbonie wiele osób Porto mi polecało. Podobno taka Lizbona w miniaturze, a miniaturowe, klimatyczne miasteczka uwielbiam:)
Doskonale Cię rozumiem! Ja jestem zakochana w Andaluzji i uwielbiam tam wracać.
W Porto jeszcze nie byłam – tyle jednak dobrego o tym miejscu czytałam, że i ja „wrzuciłam” je na moją listę „obowiązkowych miejsc do zobaczenia przed śmiercią” 😉
Porto jest wciąż na mojej liście marzeń. W Portugalii byłam tylko w Lizbonie, ale pokochałam to miasto całym sercem. mam nadzieję, że jeszcze wrócę do tego pięknego i pysznego kraju!
I ja tam byłam, wino i porto piłam… Znam wszystkie wymienione przez Ciebie punkty 🙂 Porto jest fajne (ach ten widok z mostu), ale według mnie każdy powinien obowiązkowo pojechać do winnic w pobliskiej Dolinie Douro. Byłam tam w maju, akurat kwitły jaśminowce. Ten zapach – ach…
Porto robi wrażenie. Można się naprawdę w nim zakochać. Planowałem ostatnio dwa wyjazdy ale jak wiecie_ nie da rady.
Marzyłem o święcie – ” Festa de São João do Porto”.
Czekam na wyciszenie pandemii!!! To jest dla mnie seniora – najważniejszy cel na teraz.
/Dlatego uczę się angielskiego ( w Portugalii ludzie dobrze znają!) i podstaw portugalskiego./
Gregor