Początki

Gdy byłam w 1 klasie podstawówki, szóstoklasiści jawili mi się jako dorośli. Wiem co mówię, bo miałam w 6 klasie siostrę, która w razie potrzeby służyła jako straszak. Teksty w stylu „Odczep się, bo inaczej powiem mojej siostrze z 6 klasy!” zawsze działały niczym zaklęcie tarczy. Nie to, że była ona jakaś wielka, czy trenowała boks po godzinach. Po prostu była z 6 klasy, a dla pierwszoklasisty oznaczało to tyle, że z takimi nie można zadzierać.

Będąc w gimnazjum, tzn. w takim miejscu, gdzie ludzie myślą, że mają już wystarczająco lat, by po kryjomu pić na wycieczce szkolnej jedno piwo w pięć osób, byłam przekonana, że licealiści to już muszą mieć poukładane życie.  Zdanie matury wydawało mi się osiągnięciem na miarę Nobla, a wizja studniówki wydarzeniem bardziej uroczostym niż rozdanie Oscarów.  Byłam święcie przekonana, że maturzyści doskonale wiedzą, czego chcą, a plan na życie ułożony mają na 20 lat do przodu.

Nowe życie, Fuerteventura

Kanapka posmarowana nożem

W liceum z kolei zazdrościłam studentom. Wprawdzie słyszałam, że ciągle brakuje im hajsu a ich ulubione danie to kanapka posmarowana nożem, ale i tak ich życie wydawało mi się idealne. Już nie muszą o nic pytać rodziców i mogą wracać do domu o której chcą. Spotykają się z kumplami na piwo, ewentualnie pięć. I najważniejsze –  gdy wybierają studia, to uczą się już samych ciekawych rzeczy, które sami wybrali.

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że idąc na Politechnikę (zobaczcie ten wpis sprzed 6 lat!) nie będę miała jedynie laboratoriów i przedmiotów, na których wykonuje się obliczenia. Marzenie o porzuceniu pamięciowej nauki po tylu latach edukacji prysło jak bańka mydlana. Niestety, przedmiotów teoretycznych na studiach było równie dużo, a może nawet i 100 razy więcej niż we wszystkich poprzednich szkołach razem wziętych.

Sangria w promocji

Gdybyście spotkali mnie na 1 roku studiów, usłyszelibyście ode mnie, że w wieku 24 lat będę układną żoną i mamą z przynajmniej jednym dzieckiem. Pewnie byłoby coś też o własnej firmie, a jak nie to chociaż o dobrej pracy. No cóż, mając 24 lata byłam na Erazmusie w Portugalii. Jeśli ktoś z jakichś powodów nie mógł się ze mną skontatować, udawał się do baru, gdzie akurat dawali Sangrię w promocji i z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnoścą tam właśnie mnie zastawał. Wiele rzeczy zaprzątało mi głowę w tamtym czasie (np. czy 5 euro starczy na imprezowanie przez tydzień), ale macierzyństwo i zamążpójście zdecydowanie nie było jedną z nich.

Gwoli wyjaśnienia

Pozwolę sobie teraz zabrzemić jak jakiś stary, mądry kaznodzieja – na każdym etapie życia zupełnie inaczej wyobrażałam sobie, to jak będzie wyglądać moja przyszłość. Za każdym razem rzeczywistość okazywała się całkiem inna. Nie gorsza, nie lepsza, po prostu inna.  Ostatni rok był dla mnie w pewnym sensie przełomowy, bo zmieniło się w moim życiu praktycznie wszystko. Dobra, przesadziłam. Mama, Tata, Rodzeństwo i przyjaciele zostali tacy sami. Kolor włosów też no i nadal mam dwie nogi, ręce i pełne uzębienie. Nastąpiło jednak parę zmian, które pierwszą część roku wywróciły trochę do góry nogami. Ostatecznie jednak, powstałam niczym Rocky Balboa w finałowej walce i jakoś sobie wszystko elegancko w głowie poukładałam. Najbardziej na tym wszystkim ucierpiał jednak mój blog i właśnie stąd, moi Kochani, ten post i cały ten wywód.

Nowy Jork, Brooklyn

Trochę statystyki

Na instagramie i facebooku starałam się publikować w miarę regularnie, na blogu niestety nie było mnie od 15 miesięcy. Jeśli chodzi o podróże, w zeszłym roku zdecydowanie nie próżnowałam. Poniżej krótka statystyka:

    • Odwiedziłam 11 krajów
    • Do samolotu wsiadałam łącznie 48 razy
    • Na wyjazdach zagranicznych spędziłam łącznie 40 dni – w przeciwieństwie do odwiedzonych krajów i przebytych lotów, tutaj biorę pod uwagę tylko prywatne wypady
    • Spełniłam swoje dwa marzenia – jechałam Hogwart Expressem w Szkocji oraz wypiłam Pumpkin Spice Latte w Nowym Jorku
    • Zapisałam się do szkoły pływania i na intensywny kurs niemieckiego (3 h 4 dni w tygodniu w środku lata!!!)
    • Organizowałam 3 Baby Shower
    • Brałam udział w 3 wieczorach panieńskich (z czego w dwóch jako główna organizatorka!)
    • Odłożyłam zdecydowanie za mało pieniędzy (czemu oczywiście winne są podróże)
    • Poznałam mnóstwo fajnych osób (w tym jedną najfajniejszą na świecie)

Mocne postanowienie poprawy

Więcej grzechów nie pamiętam, ale tych powyższych zdecydowanie nie żałuję i niestety za bardzo nie obiecuję poprawy. To znaczy obiecuję poprawę jeśli chodzi o pisane postów, bo tyle bym Wam chciała powiedzieć i pokazać, że nie wiem czy z ich tworzeniem wyrobię się do końca roku. Natomiast tym pozytywnym akcentem chciałabym zapowiedzieć,że wracam do blogowania, mam się całkiem dobrze i posty (a już szczególnie te o Azorach, Szkocjii Nowym Jorku) pojawią się już niebawem!

Tyle gwoli wyjaśnienia! Jeśli dotarliście do końca to jestem Wam niezwykle wdzięczna i pozwolę sobie z angielska powiedzieć

Thank you from the mountain!

Dołącz do społeczności bloga!

1. Zaobserwuj mnie na instagramie @zakreecona.pl

2. Odwiedź mój fanpage na facebooku Zakreecona