Czasami nachodzi mnie taki kaprys, żeby się ładnie ubrać do pracy. To znaczy, nie mam na myśli tego, że normalnie chodzę jak ten flejtuch, a czasami od wielkiego dzwonu ubiorę czystą bluzkę. Chodzi o to, że zdarzają się takie dni, że mam ochotę ubrać spódnicę, wskoczyć w botki na obcasie, a nawet pomalować rzęsy! No i właśnie ostatnio nadszedł taki dzień, zrobiłam wszystkie wymienione wcześniej czynności (przed 7 rano!) i opuściłam swoje lokum w celu udania się na przystanek. Mój spacer od zamknięcia drzwi mieszkania do posadzenia tyłka w tramwaju trwał ok. 5 minut. W tym czasie jednak wypizgało mnie tak niemiłosiernie, że myślałam, że ducha wyzionę. Gdy wchodziłam do tramwaju byłam przekonana, że jedną nogą jestem już na tamtym świecie, a oczami wyobraźni widziałam nagłówek z Faktu „”Już nie ZAKRĘCONA, a PRZEKRĘCONA – zginęła, bo wyszła z domu w spódnicy”. Na szczęście, gdy temperatura mojego ciała osiągnęła wartość dodatnią i okazało się, że jednak nie dokonuję jeszcze swojego żywota, stwierdziłam, że w sytuacji, gdy perspektywa najbliższego wyjazdu w ciepłe kraje, wcale nie jest aż taka bliska, jedyne co mnie może podczas takiej pogody uratować, to ciepłe wakacyjne wspomnienia. Dlatego dzisiaj wracam do Was z dalszą częścią relacji z moich październikowych wakacji. Tym razem pod lupę idzie Serce Katalonii, czyli Barcelona.
Co mnie tutaj przywiodło? Powód był dosyć prozaiczny – moja przyjaciółka odbywała w Barcy staż w ramach programu Erazmus, z tego więc powodu postanowiłam, że nasze wakacje zorganizujemy w taki sposób, żeby Ją odwiedzić i chociaż na 2 dni zahaczyć o Barcelonę.
Pamiętacie mój post o Mardycie Zabrakło między nami chemii? Marudziłam wtedy trochę, że Madryt nie ma „tego czegoś”. W przypadku Barcelony moje odczucia były zgoła odmienne. Otóż stolica Katalonii zdecydowanie ma to coś i na dodatek ma „tego czegoś” bardzo dużo.
Wyobraźcie sobie sytuacje, w której przychodzi do Was ktoś, kto mówi: „Słuchaj, zabieram Cię własnie do wehikułu czasu, po wylądowaniu masz 2 minuty, żeby zgadnąć, gdzie jesteś. Jak zgadniesz, będziesz mogła zostać tu ile chcesz, a następnie wybierzemy się do kolejnego miejsca. Jak nie zgadniesz, wracasz do swojego domu i masz bana na podróże przez kolejny rok”. Jakby przytrafiło mi się coś takiego, a nieznajomy z wehikułu czasu zabrałby mnie do Barcelony, to zapewniam Was, że zgadłabym to w czasie krótszym niż 2 minuty, bo co jak co, ale niejaki Antonio Gaudi bardzo się postarał, żeby Barcelona wyróżniała się spośród tłumu innych miast i nie dała się pomylić z żadnym innym. Budynki o nietypowych kształtach, brak kątów prostych, w zamian za to owale i elipsy w każdej postaci. A to wszystko zwieńczone feerią mozaik we wszystkich kolorach tęczy. Miał Chłopak wyobraźnię i w głównej mierze dzięki temu Barcelona jest aktualnie jednym z najczęściej odwiedzanych europejskich miast (podobno stolicę Katalonii odwiedza rocznie ponad 7 mln turystów!)
Wielka popularność tego miasta ma też swoje minusy – na najsłynniejszej plaży La Barceloneta nie da się spokojnie wysiedzieć, bo nie ma 5 minut, w których nie podszedłby do Was ktoś i nie próbował sprzedać okularów, selfiesticka, masażu tajskiego, zimnych napojów, tatuaży, torebek PraDDy, Michaela COrsa, Giorgia ArMMAniego i tym podobnych. Wizyty w najpopularniejszych miejscach, trzeba zaplanować przynajmniej na kilka dni do przodu, a bilety kupić przez internet, bo w przeciwnym razie o wejściu do Sagrady Familii czy Parku Guell będzie można jedynie pomarzyć.
No i chyba najistotniejsza rzecz- ceny. Barcelona jest z całą pewnością jednym z droższych miejsc jakie miałam okazję odwiedzić. Nocleg cudem udało się znaleźć za ok. 85 zł za osobę za noc – i była to najtańsza możliwa opcja, która odpowiadała naszym wymaganiom (apartamencik dla 6 osób z dwoma pokojami, przechodnim salonem i kuchnią, razem może z 40 metrów, a może nie). Ja wiem, że to może nie jest jakaś wygórowana cena, ale ja zazwyczaj podczas moich podróży staram się znaleźć zakwaterowanie do ok. 40-50 zł za osobę. A tutaj nawet jakbyśmy chcieli w hostelu w pokoju wieloosobowym spać, to byłby wydatek ok. 20 euro/os.
Na koniec ma dla Was garść praktycznych informacji, ufam, że przydadzą się, gdy podobnie jak moja Siostra traficie na bilety lotnicze w cenie 15 euro w dwie strony! No dobra, takie okazje nie zdarzają się za często, więc nawet jak kupicie bilety lotnicze trochę drożej, ufam, że moja wskazówki się Wam przydadzą:
1) Dojazd z lotniska do Miasta (głównego lotniska El Prat) – oczywiście istnieje metro, ale podobnie jak w Madrycie musicie liczyć się z dodatkową opłatą lotniskową, która wynosi 3,5 euro za osobę. Jeśli chcecie uniknąć tego wydatku, to po wyjściu z samolotu, podążajcie za znakami prowadzącymi na pociąg (linia R2 Nord). Jeśli wysiądziecie na terminalu 2A, to musicie zjechać po schodach w dół, a następne kierować się w lewo, do samego końca. Potem schodami w górę i zobaczycie coś na wzór kładki/ łącznika nad drogą. Kładką to musicie przejść jakieś 100-150 metrów aż wylądujecie na stacji pociągów. Będą tam też biletomaty, polecam kupić taki na 10 przejazdów – wychodzi najtaniej. Jeśli wylądujecie na terminalu 1, musicie kierować się za znakami na pociąg, które doprowadzą Was do przystanku autobusowego, z którego odjeżdża bezpłatny shuttle bus, który zabierze Was na terminal 2. Jak już wsiądziecie do pociągu, czeka Was ok. 20 minutowa podróż na stację Passeig de Gracia, gdzie możecie się przesiąść i dojechać do docelowego miejsca.
kk
2) Bilety wstępu – Do większości najbardziej popularnych miejsc w Barcelonie bilety można kupić przez internet. Serdecznie polecam Wam takie rozwiązanie, szczególnie w wysokim sezonie – w przeciwnym razie może się okazać, że pula biletów na dany dzień/ dni będzie wyczerpana i będziecie musieli obejść się ze smakiem. Za wstęp do Parku Guell (płatnej części) zapłacicie 7 euro, bilety do kupienia pod tym linkiem – przy czym bilet nie obejmuje wstępów do muzeum znajdujących się na terenie parku. Jeśli natomiast marzy się Wam, by odwiedzić miejsce uznawane za największe architektoniczne dzieło Gaudiego, czyli przepiękny i nietypowy kościół, budowany bez przerwy od ponad 130 lat to bilety do Sagrady Familii możecie nabyć tutaj – cena 15 euro w podstawowej opcji, ale dla osób poniżej 30 roku życia, można trochę zaoszczędzić i zapłacić 2 euro mniej.
kk
3) Jedzenie – Ceny dań w restauracjach wynoszą od 10 euro w górę (oczywiście nie mówię to o McDonaldzie itp.). Jeśli jednak, podobnie jak ja, podczas swoich podróży nie stołujecie się za często w knajpach, to serdecznie polecam Wam robienie zakupów w znanym i lubianych Lidlu (tylko nie kupujcie tam oliwek – kupiliśmy, a to było coś najgorszego pod słońcem!). Ceny są oczywiście trochę wyższe niż w PL, ale raczej nie powinny zwalić Was z nóg. Jeśli lubicie owoce morza, to ze specjałów regionalnych polecam Paellę. Wszelkiego rodzaju Tapas (przekąski) również są warte grzechu, ale równie dobrze kupicie je w markecie – będą tak samo pyszne, a w Waszym portfelu zostanie trochę pieniędzy.
EDIT. Moja przyjaciółka Y. kazała Wam powiedzieć, że dobrym sklepem jest także supermarkety MERCADONA, które znajdują się w prawie każdej dzielnicy i można tam kupić regionalne produkty.
kk
4) Dodatkowo – Polecam wybrać się na Zachód/ Wschód Słońca na Bunkers del Carmel. Znajduje się tam przepiękny punkt widokowy na Barcelonę (zobaczcie na ostatnim zdjęciu), gdzie będziecie mogli podziwiać panoramę 360 stopni! Podczas zachodu słońca można tam spotkać naprawdę dużo osób, ale o poranku jest ich zdecydowanie mniej (oprócz nas były tam może z 2 osoby). Wschód słońca w październiku zaczyna się ok. godz. 8.00 – więc nawet osoby, które nie są rannymi ptaszkami powinny bez problemu wstać o tej godzinie, by zobaczyć to piękne zjawisko! Na blogu na walizkach dowiecie się więcej o tym miejscu i przeczytacie o wskazówkach dojazdu.
kk
A jeśli nie chcecie organizować podróży sami albo po prostu nie macie na to czasu, sprawdźcie gorące propozycje wycieczek przygotowane przez biuro podróży, Może uda się wyhaczyć jakąś atrakcyjną ofertę Last Minute?
Spodenki – Pull&Bear (%% ok. 35 zł)
Bluzka – House (%% ok. 20 zł )
Okulary – Parfois (prezent)
Sandały – Lasocki
Jeśli podobnie jak ja masz stałą pracę, a podróżowanie jest Twoją pasją i najchętniej każdą wolną chwilę poświęcałabyś na odkrywanie nowych miejsc, to z pewnością się dogadamy!
Dołącz do społeczności bloga!
1. Zaobserwuj mnie na instagramie @zakreecona.pl
2. Odwiedź mój fanpage na facebooku Zakreecona
Byłyśmy wtedy w Barcelonie tego samego dnia ! Prawie się spotkałyśmy! <3 to miasto jest cudowne ! Następnym razem zapraszam do siebie na nocleg! :*
Odwiedziłem już duzo miast i krajów, ale Barcelona już chyba zawsze pozostanie w moim top 3 🙂 magiczne miasto!
Byłam! Jest cudnie! Nie cierpię ciepłych miejsc, ale tam to bajka. To były czasy których nie zapomnę i super że mogłam się dzięki Tobie znów tam przenieść Bosko Pozdr Børge Katrin
Dzięki za przydatny post ! To miasto urzeka i jest piękne w każdej porze roku !
Oj ile bym dała za plusowe temperatury 🙂
Barcelona jest niesamowitym miastem!
Kiedyś… pojadę i będę zwiedzać! Dla Gaudiego zrobię wszystko :DSzalenie podoba mi się też uporządkowana architektura miasta.
Piękne wspomnienia. W taki ponury dzień jak dziś aż chce się tam przenieść
Pojechałoby się znowu <3
Jak zawsze… uczta dla oczu! Que rico, mujer con pelos como ondas del mar Negro! 🙂
Niestety jeszcze nie miałam okazji być w Hiszpanii, ale wszystko przede mną:)!
Paulinko, jakbym mogła o tym zapomnieć! Kolejny raz na pewno uda się spotkać! 🙂
Barcelona rzeczywiście ma w sobie to coś:) Ale w moim serce najważniejsze miejsce i tak zawsze będzie mieć Porto <3 !:)
Już niedługo! Ważne, że dzień jest coraz dłuższy!:D
Zdecydowanie tak!:)
Oj tak! Ja tak chętnie wracam do Porto! W tym roku wybieram sié po raz kolejny#:)
Wszystko przed Tobá! Wypatruj biletów, a na pewno uda znaleźć się coś w interesującej cenie:)
Fala gorącego rumieńca zalała me poliki! 😀
Dokładnie tak! Ale do wiosny coraz bliżej, już niedługo i u nas będzie tak cieplutko:D
Gaudi to potrafi rozkochać… w swoich projektach:D
Polecam się na przyszłość!:)
W Barcelonie oj można się zakochać. Ładne zdjęcia 😉
Cudownie się ogląda takie zdjęcia teraz zimą:) Za oknem biało, śnieg mróz i ogólnie chce się już wiosny 😀 a u Ciebie lato słońce piękne kolory i ciepło 🙂
Planuję się wybrać na ten wschód słońca! O tak! Ty jak zawsze dostarczasz garść przydatnych informacji a ja mam wrażenie, że podążam Twoimi śladami- w 2016 Rzym a teraz Barcelona. Ktoś w końcu musi przetrzeć szlaki. ?
Też mam takie dni, kiedy mam ochotę wskoczyć w sukienkę, szpilki, zrobić piękny makijaż i wyjść z chłopakiem gdzieś 🙂 Życzę Ci, abyś miała więcej takich wyjść!Pozdrawiam! :*
Prawie padłam ze śmiechu 😛 hehehehejak dobrze kochana, że jednak postanowiłaś zostać nadal zakręconą, a nie przekręconą 😉 hehepiękne zdjęcia- rzeczywiście na widok takich od razu cieplej robi się na serduchu <3dobrze, że nam je pokazałaś <3buziaki :)Daria
Marzę, aby w zimie wybrać się do ciepłych krajów. To musi być niesamowite i lekki szok termiczny dla ciała 🙂
Ah ta Barcelona! 🙂 Cudne zdjęcia!
Jak pieknie ! Wybieram sie na majowke do Barcelony i juz nie moge sie doczekac !
Zawsze mi się wydawało, że taki wypad musi być bardzo drogi, ale po Twoim wpisie widzę, że nie musi tak być:)
Zakochałam się w Barcelonie! Obowiązkowo będę musiała tam wrócić 😉
Uwielbiam to miasto, chyba zaraz przez Twój post kupię bilety lotnicze 🙂
Barcelona – moje ukochane miasto <3 Mieszkałam tam rok i zdecydowanie był to najfajniejszy rok w moim życiu 😉
ja średnio przepadam za Barceloną, ale Twoje zdjęcia bardzo fajne 🙂
Mnie Barcelona absolutnie nie porwała. Jest bardzo komercyjna i nastawiona na imprezowiczów. Mimo wielkich dzieł sztuki, ich położenie wśród „przeciętnego” otoczenia powoduje, że nie odczułam tego piękna. Jestem przyzwyczajona do tłumów turystow i nie oni byli moim problemem w Barcelonie, a własne ten brak klimatu miasta. Jedynym miejscem, którym byłam autentycznie zachwycona były bunkry, o których wspomniałaś. Stare miasto też bardzo mi się podobało. La rambla, okolice portu i samo błądzenie, odkrywanie i chłonięcie klimatu to totalne nieporozumienie. Jak podsumował min chłopak – większe, bardziej zatłoczone i droższe Międzyzdroje. Dla mnie miasto bez klimatu i tego „czegoś”.
Twoje nogi sa wspaniale!