A było to tak…
Pamiętam sytuację, która moich rodziców omal do palpitacji serca nie doprowadziła, gdy w wieku ok. 8-10 lat, kończąc szkołę o godz. 12.30 do domu zawędrowałam ok. 18.00. Jakiż był strach o to dziecko, gdzie się ona podziewa! No dobra, może nikt zaginięcia na policję nie chciał zgłaszać, ale lekki niepokój był z całą pewnością, a musicie też wiedzieć, drogie czytelniczki, szczególnie te młodszej daty, że kiedyś dzieci nie miały telefonów komórkowych. Po obwdzwonieniu rodziców niemal wszystkich koleżanek z klasy, oczywiście na telefon stacjonarny, i upewnieniu się, że nie ma mnie u żadnej z nich, rodzice postanowili wyruszyć na nasze poszukiwania. Nie zdążyli jednak, bo gdy miara cierpliwości się przebrała, a Mami z Tatim już zakładali buty, by odnaleźć swoje zaginione dziecię, ja wróciłam do domu, bynajmniej wcale nie skruszona. Ba, mi nawet do głowy nie przyszło, że ja przyszłam do domu później niż zwykle i w Rodzicach niepokój wzbudziłam! Przecież powrót ze szkoły przez pobliską wioskę i zwiedzanie okolicznych rowów i łąk było takie ekscytujące! A zegarków też nikt z nas wtedy nie miał!
Życie bez instagrama?!
Uwaga, bo teraz powiem rzecz, która może wszystkich zszokować… NIKT NIE WRZUCIŁ ZDJĘCIA NA FEJSA Z TEGO SPONTANICZNEGO WYPADU! I NA INSTAGRAMA TEŻ NIE. Wprawdzie jest pewna ewentualność, że stało się tak, być może dlatego, że jeszcze wtedy nie było fejsa, ale nawet jak był, to i tak żadne z nas nie miało o tym pojęcia. Wierzcie lub nie, eskapada była super i myślę, że warta surowego Maminego spojrzenia! Na szczęście buziak w policzek i piątka w dzienniczku potrafiły rozkleić rodzicowe serduszka i chyba długo się na mnie nie gniewali.
No właśnie, czy dzieci wiedzą teraz co to jest dzienniczek? Dzienniczek, w którym na końcu Pani wpisywała zawiadomienia dla rodziców o treści „Proszę o przygotowanie stroju dla dziecka na 28.06.2000, gdyż Monika będzie grała w przedstawieniu drzewo” i inne tym podobne kwiatki?
Ehh, to były czasy…
Pole makowe we Wrocławiu
Gdy patrzę na te zdjęcia, aż trudno mi uwierzyć, że taką sielską łąkę udało się znaleźć we Wrocławiu, jakieś 10 minut jazdy samochodem od mojego miejsca zamieszkania, które jest, może nie w ścisłym, ale jednak centrum Wrocławia. Zwykła zajawka na jakiejś fejsbukowej grupie z fotką maków i opisem w stylu „pole makowe na wrocławskim Strachocinie!” i nie trzeba było długo czekać, by moja kochana siostrzyczka, szlifująca swój fotograficzny warsztat, wpadła na pomysł, by zabrać mnie i moje 3 siostrzenice na spontaniczną sesję fotograficzną w to właśnie miejsce. Nie miałyśmy żadnego konkretnego adresu, wiedziałyśmy jedynie, że to gdzieś na granicy Sepolna i Strachocina. A,że owa polana swoim pięknym czerwonym kolorem zdecydowanie się wyróżnia, nie było wielkim problemem jej zlokalizowanie.
Koniecznie zarzyjcie na facebooka Ilona Wróblewska Fotografia, gdzie zobaczycie więcej zdjęć mojej siostry, a może nawet jakąś sesję za bezcen uda się wyhaczyć!
Myślę sobie czasami, że tak mi we Wrocławiu super, blisko do kina, blisko do aquaparku, na jogę, srogę i nawet na coś mocniejszego można czasami gdzieś skoczyć po 21 i wcale nie ma się wrażenia, że wszyscy mieszkańcy po tej godzinie znikają w niewyjaśnionych okolicznościach! A jednak okazuje się, że nawet we Wrocławiu można spotkać miejscówki, w których ma się wrażenie, że trzeba uważać, by nie wdepnąć w krowi placek, a czas płynie tak jakby wolniej. Dzieci ciągle siedzą na podwórku (lub na polu, moje kochane krakowskie czytelniczki:*) jeżdzą same na rowerze, bo ryzyko przejazdu samochodem jest znikome, a woda w wannie po wieczornej kąpieli jest koloru węgla.
Ja wychowałam się w małym mieście (10 tys. mieszkańców), które prawa miejskie otrzymało przed 1238 rokiem, czym zawsze dumnie się chwaliłam i mocno to podkreślałam! Ale o tym, że do pobliskiej wsi, gdzie od pewnego rolnika można było kupić mleko bezpośrednio od krowy (jeszcze ciepłe!) i naprawdę trzeba było uważać, by krowimi plackami butów nie ubudzić, miałam dużo bliżej niż do swojej szkoły, już tak dużo nie mówiłam.
Teraz jednak całkiem inaczej na to patrzę (a jak mówię jak stara baba to mnie skarćcie w komentarzach!).
Spódnica – Promod (%% dawno temu, chyba 30 zł)
Hiszpanka – Terranova (% 29 zł)
Kapelusz – nie pamiętam skąd, stary, ale jary
kk
A Wy jakie macie wspomnienia z dzieciństwa? Mieszkałyście na Wsi czy w Mieście? Opowiedżcie mi koniecznie jakąś zabawną historię z Waszego dzieciństwa w komentarzu!:)
Dołącz do społeczności bloga!
1. Zaobserwuj mnie na instagramie @zakreecona.pl
2. Odwiedź mój fanpage na facebooku Zakreecona
Ale musiałaś napędzić stracha! Ale jak ma się 10 lat to człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy ;P Dałaś mi dużo do myślenia. Teraz to każdy od razu dodałby zdjęcie na fejsa, że siedzi na łące i nute fajnie. Kiedyś człowiek cieszył się chwilą sam dla siebie i nie miał pragnienia, żeby się innym tym chwalić. Sama pochodzę z Wrocławia i dalej tu mieszkam 🙂 nawet nie sądziłam, że mamy w naszej okolicy takie piękne pola! <3 ja nalmilej z dzieciństwa wpominam zimowe spacery, zjezdzanie na sankach i lepienie bałwana <3Pozdrawiam serdecznie, Madzia
Przez 9 lat, do mojego 9 roku życia mieszkałam w dużym mieście pod granicą Niemiecką tak jak teraz mam z mojej wsi do Monachium z 50km. Teraz od prawie 6 lat mieszkam w rodzicami na wsi, no wcześniej mieszkałam w dość większej wsi. teraz od kilku miesicy w malej wsi. Widok traktorów z rana oraz góry, tak kojarzy mi się życie na wsi. Rano o 6 jak idę na bus to czuć krowy haha. Czasami brakuje mi autobusów, aby dojechać do znajomych bo jednak każdy z nas miesza z 15km od siebie, a żeby tam dojechać rowerem nie da się, zbyt dużo górek i pagórek. Więc jak już gdzieś się jedzie do znajomych, zostaje się u nich już te 3 dni aby nie jechać za raz do domu haha. Piękna sesja! mega urokliwa a stylizacja mega!Ciekawy post :)Pozdrawiam, Weronika ♥pasjeweroniki.blogspot.com
Super klimatyczny wpis 🙂 Ja mieszkam i mieszkałam w nieduzym mieście, ale za to wakacyjne wyjazdy na wieś stanowiły cześć młodego życia. Pamietam raz z koleżankami miałysmy dobry plan, aby w nocy iść do lasu i tam przenocować, każda wzajemnie powiedziała rodzicom, że jest u innej koleżanki 🙂 Niestety wydało się jak wróciłyśmy przestaraszone, bo jednak nie dałyśmy rady nocować w lesie 🙂 P.S. Ślicza ta łąką i boskie zdjęcia 😉
Hahah! Cudowna historia! No ja w lesie sama, tzn nawet z koleżankami też bym chyba nie dała rady:D Ale odważne byłyście dziewczyny, nie ma co!:D
Hej Madziu! Dzięki za Twój komentarz:) Ja lepienie bałwana i zjeżdzenia na sankach super wspominam! Sam ateż bym teraz pozjeżdzała, ale u nas zima jest tylko w górach, więc nawet nie ma jak…Pozdrawiam serdecznieA
bardzo klimatyczny wpis, kojarzy mi się z wakacjami u babci na wsi, gdzie chodziłam po szosie między polami zbóż i czasami po łąkach jak było słonecznie, tak jak Ty na zdjęciach :)PS: Spódnica https://zoio.pl/odziez-damska/spodnice/spodnice-midi/ jest po przepiękna, a zdjęcia prześliczne
Ja napędziłam rodzicom (i nie tylko im) największego stracha, kiedy zniknęłam na koloniach, żeby – o zgrozo- przejechać się na traktorze. A potem goniła mnie krowa 🙂 To dopiero była afera 🙂
Pamietam odręcznie pisane usprawiedliwienia…bo tak się składa, że mam prawie identyczne pismo jak moja mama ?
Cudowne zdjęcia, bardzo fajny i ciekawy wpis 🙂 Ta bluzeczka jest cudowna 😀 Muszę sobie taką zakupić :)http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/05/drzwi-na-zachod-mohsin-hamid.htmlDodaję bloga do obserwowanych, liczę na rewanż
Zdjęciach w polu maków są zawsze piękne i klimatyczne:) Twoje włosy dodają uroku całej stylizacji :* SUPERBuziaki:*Zapraszam cię tym razem na stylizacje komunijną:)http://WWW.KARYN.PL
Ja dzieciństwo spędziłam na wsi 🙂 Zdjecia cudowne 🙂
Fajne zdjęcia i artykuł daje dużo do myślenia. Powrót do dzieciństwa 🙂
Moniu, zdjęcia są piękne! Oczywiście gratulacje dla uzdolnionej Pani Fotograf Ilonki i oczywiście Ciebie w roli modelki 😀 Widzę, że z tego drzewa z dzieciństwa Ci coś zostało, bo nie każdy czułby się tak dobrze wśród tylu polnych kwiatów! Z tym po prostu trzeba się urodzić albo grać w szkole jakąś roślinę. Też kiedyś wróciłam o wiele później do domu, bo razem z koleżanką powędrowałyśmy na plac zabaw ulicę dalej… ale nie było wesoło jak wróciłam 😛
Przepiękne zdjęcia,doceniam moje dzieciństwo – bez internetu,zabawy na dworze,kiedy często wróciłam obita,bo się przewróciłam,ale też szczęśliwa. Szkoda,że dzisiaj większość dzieci woli inaczej spędzać czas,ale o to można mieć często pretensje do rodziców :/
Ojejku, ale piękne zdjęcia! I tak cudne miejsce w moim mieście? Wow!olusiek-blog.blogspot.com- klik!
Dokładnie tak!:D Takie cudne miejsce można znaleźć w naszym Wrocku:)
Oj ja też pamiętam, że zawsze byłam obita. Co mi się kolana zagoiły, to za chwilę znowu miałam zdarte:)
Hahah:D Wyobrażam sobie minę Mamusi, jak musiała być zła gdy wróciłaś później:D U mnie było to samo!:D
Dzięki!:) Fajnie sobie czasami powspominać:)
Ja w małym mieście, ale prawie jak na wsi:)
Dzięki kochana!:)
Dzięki!:)
Hahha:D Ja odręcznie nie pisałam, pismo miałam całkowicie inne:D
Na traktorze?:D Jak ten traktor odnalazłaś?:D Jakiś rolnik wziął Cię na przejażdzkę?:D
No to super, 3 dni z przyjaciółką i można się wygadać za wszystkie czasy:D
My koło Szczecina również mamy takie piękne pole. Sesja w makach obowiązkowa 🙂 To idealne tło do letnich stylizacji 🙂 Pozdrawiam 🙂
Uwielbiam długie spódnice, a Twoja ma piekny kolor
Ale wspaniałe pole wypełnione prawie w całości makami <3
Uwielbiam takie zdjęcia! Pięknie!
Magiczne zdjęcia, piękna stylizacja ciekawy wpis. Oj niestety masz racje. Dziś zamiast cieszyć się chwilą od razu wrzucamy zdjęcia do sieci. Właśnie dlatego zrobiłam sobie 5 tygodni przerwy od ig. W tym czasie byliśmy na urlopie i cieszyłam się, że jest on tylko nasz i nie wrzucam na insta story co chwila zdjęć tego co jemy i na co właśnie patrzymy. A z dzieciństwa wspominam najbardziej zbieranie porzeczek z babcią, łażenie po drzewach i jedzenie owoców prosto z krzaków.
ciekawy post a zdjęcia piękna
Dzieciństwo na wsi w latach 90… coś pięknego! Wspaniale, że nikt nie odbierze mi tych wspomnień <3
Hej czy wiesz może, czy w tym roku w tamtej okolicy są znów maki? 🙂 pozdrawiam ?
Dawno nie byłam na wsi. Najwyższa pora się wybrać 🙂
Hmmm ciekawe czy pole Maków było własnością osoby na zdjęciach czy po prostu komuś zniszczyła wyobraźmy sobie 50 takich osób dziennie niszczących uprawy
Szczęśliwie nikomu nie zniszczyłam pola maków 🙂 Ale w kolejnym roku już nie wyrosły w tym samym miejscu, z tego co wiem.