Jacobite train –  jak przejechać się Hogwart Expresem?

Jacobite train – jak przejechać się Hogwart Expresem?

Wspomnienie z dzieciństwa

Pamiętam to jak dziś. Mając niecałe 10 lat moi Rodzice wysłali mnie na kilka dni do Wrocławia, w odwiedziny do mojej najstarszej siostry. Zawsze lubiłam te wyjazdy. Duże miasto, przejażdżka tramwajem, wyjście do centrum handlowego…  Nie zaskoczę Was chyba, mówiąc, że dla gówniaka z podstawówki w małym mieście to było coś . Byłam więc maksymalnie zajarana. Jedną z atrakcji, zaplanowanych na ten wypad, było wyjście do kina na film „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”. Z sali kinowej wyszłam zahipnotyzowana, ale też załamana. Długo zastanawiałam się co jest ze mną nie tak, że nie dostałam jeszcze listu z Hogwartu. Nie było łatwo uporać się z tą świadomością, ale jakimś cudem pocieszenie znalazłam w czytaniu książek. Każdą część o czarodzieju z blizną w kształcie błyskawicy przeczytałam min. 3 razy. Ekranizacje filmowe również oglądałam kilkukrotnie. W pamięci szczególnie utknęła mi scena z drugiej części (Komnata Tajemnic). Chodzi o sytuację, kiedy Harry wraz z Ronem i dwójką jego braci bliźniaków dotarli do Hogwartu lecąc starym Fordem Anglią. Szukając w przestworzach drogi, by punktualnie dotrzeć na rozpoczęcie nowego roku szkolnego, udało im się w oddali dojrzeć Hogwart Express przejeżdżający przez potężny wiadukt, ulokowany pośród pięknych szkockich jezior i wzniesień.

Gdy któregoś razu, już jako dorosły człowiek, trafiłam na informację, że rzeczony wiadukt naprawdę istnieje, a na dodatek prowadzi przez niego jedna z najpiękniejszych europejskich tras kolejowych (Jacobite route), w dokładnie 3 sekundy podjęłam decyzję, że prędzej czy później i ja się tam wybiorę.

Glenfinnan wiadukt, Szkocja, Jacobite train, Hogwart Express, Fort William, pociąh, Harry Potter

Trochę historii

Swoje marzenie spełniłam w czerwcu 2019. W Szkocji spędziłam tylko 3 dni i z pewnością nie jest to wystarczający czas, by poznać uroki tej pięknej krainy. Głównym celem wyjazdu była jednak przejażdżka Hogwart Expressem i ujrzenie pięknego wiaduktu, co udało nam się zrealizować w 100%. W tym poście znajdziecie informację o tym, jak chociaż przez chwilę poczuć się tak, jakby list z Hogwartu naprawdę do Was dotarł!

Jacobite train, to turystyczny pociąg  z lokomotywą parową kursujący na trasie West Highland Line w Szkocji. W 1901 roku otworzono linię kolejową do Mallaig, co miało pomóc w rozwinięciu tej wiejskiej i odległej części szkockiego wybrzeża Atlantyku. W 1967 r. regularne przejazdy pociągami z lokomotywą parową na tej trasie zostały zawieszone .Wynikało to z planu modernizacji kolei brytyjskich, który nakazywał zastąpienie ich bardziej wydajnymi lokomotywami z silnikami spalinowymi. Na szczęście w 1984 roku przewozy parowe powróciły na trasę, głównie po to, by zwiększyć dochody i zachęcić do turystyki w tym regionie. W 1995 r. licencja na pociągi West Highlander została przyznana West Coast Railways (WCR) i to właśnie wtedy została nadana nazwa Jacobite, która funkcjonuje do dziś. Pochodzi ona od ruchu politycznego w Wielkiej Brytanii, który wspierał przywrócenie dynastii Stuartów do tronu Anglii, Szkocji i Irlandii.

JAcobite train, Hogwart Express, Szkocja, Fort William, Mallaig, Glenfinnan

Jacobite Train

Trasa Jacobite wynosi 82 mile (tam i z powrotem) z Fort William do Mallaig. Poniżej przedstawiam Wam kilka „naj” związanych z Jacobite Train:

  • Trasa swój początek ma w pobliżu najwyższej góry Wielkiej Brytanii Ben Nevis.
  • przebiega obok najgłębszego jeziora słodkowodnego Loch Morar i najkrótszej rzeki rzeki Morar w Zjednoczonym Królestwie, w końcu docierając do najgłębszego jeziora morskiego w Europie, Loch Nevis!
  • pociąg przejeżdża przez najbardziej wysunięty na zachód dworzec kolejowy w Wielkiej Brytanii Arisaig.

Sami musicie przyznać, że skumulowanie tylu „naj” w jednym miejscu musiało skutkować powstaniem jednej z najbardziej malowniczych tras kolejowych na świecie!

Hogwart Express

Jednak nie tylko piękne widoki co roku zachęcają tysiące turystów do przejażdżki po tej trasie. Wszyscy fani Harrego Pottera z pewnością kojarzą ten pociąg z serii filmów o młodym czarodzieju. Firma obsługująca Jacobite train dostarczyła dla studia Warner Bros pociąg używany jako Hogwart Express we wszystkich filmach i umożliwiła im wykorzystanie malowniczej trasy do filmowania. Lokomotywa ciągnąca Hogwart Express w filmach, GWR 4900 klasa 5972 Olton Hall, znajduje się obecnie w Warner Bros. Studio Tour London – Making of Harry Potter. A i prawie zapomniałabym! Na pokładzie pociągu znajduje się magiczny sklepik, gdzie będziecie mogli kupić m.in. czekoladowe żaby i fasolki wszystkim smaków Bertegi Bottsa!

JAcobite train, Hogwart Express, Szkocja, Fort William, Mallaig, Glenfinnan

JAcobite train, Hogwart Express, Szkocja, Fort William, Mallaig, Glenfinnan, Harry Potter, wiadukt Szkocja

Rozkład jazdy Jacobite Train

Poniżej możecie zobaczyć rozkład jazdy pociągu (na dzień 12.03.2020, aktualny rozkład zawsze możecie sprawdzić po tym linkiem):

Musicie pamiętać, że Jacobite train kursuje tylko w określonym terminie. W tym roku jest to:

  • Poranne kursy wielkanocne od poniedziałku 06.04.2020 do niedzieli 12.04.2020
  • Standardowe poranne kursy od poniedziałku do piątku od 13.04.2020 do 23.10.2020 a w weekendy od 02.05.2020 do 27.09.2020
  • Kursy popołudniowe od poniedziałku do piątku od 11.05.2020 do 11.09.2020 a w weekendy od 13.06.2020 do 30.08.2020

Trasa Jacobite Train

Kupując bilet na Hogwart Express będziecie mieli możliwość podziwiania z pokładu pociągu 4 malowniczo położonych miejscowości:

  1. Fort William – największe miasto w Highland, leżące u stóp najwyższej brytyjskiej góry Ben Nevis
  2. Glenfinnan – to właśnie tuta,j przejeżdżając przez 21-łukowy wiadukt będziecie zbierać szczeny z podłogi
  3. Arisag- urocza miejscowość na zachodzie szkockich wyżyn, której nazwa oznacza „bezpieczne miejsce”
  4. Mallaig – końcowy przystanek trasy, aktualnie zatłoczony port rybacki z promami kursującymi na wyspę Sky i inne pobliskie wysepki.

Jak długo trwa podróż?

Cała trasa od Fort William do Mallaig trwa niewiele ponad 2 godziny. Po drodze pociąg spowalnia na wiadukcie w Glenfinnan (lub zatrzymuje się, jeśli jest to możliwe), by umożliwić zrobienie zdjęć. Dłuższy przystanek (ok/ 20 min.) jest również na stacji kolejowej w tym samym miejscu. Można rozprostować nogi lub wybrać się do zlokalizowanego na stacij niewielkiego Highland Railway Museum. Na miejscu w Mallaig mamy półtora godziny., a to powinno wystarczyć by zjeść lunch i… zajrzeć do sklepu Harrego Pottera! Jeśli pytacie, co można zjeść w szkockim porcie rybackim, odpowiedź jest tylko jedna – fish and chips!

Wybaczcie kiepską jakość filmu, widok był jednak tak cudowny, że postanowiłam go Wam pokazać!

Ile kosztuje przejazd Jacobite Train?

Wiemy już trochę o historii, znamy godziny kursowania i już nawet wysłaliśmy wniosek urlopowy do naszego szefa. Pozostaje jeszcze jedna kwestia – hajs. Ile pieniędzy należy wyłożyć, by chociaż przez chwilę (a dokładnie przez pół dnia) móc poczuć się jak uczeń Szkoły Magii i Czarodziejstwa? Bilety kupicie online pod tym linkiem, a tegoroczny cennik przedstawia się następująco:

Do ceny biletu należy doliczyć również opłatę  rezerwacyjną 3,75 £ . W tym roku ceny są już trochę wyższe – ja w 2019 płaciłam 42 £ już z opłatą administracyjną. Jeśli kupujecie kilka biletów na jednej rezerwacji, to ta opłata naliczy się tylko raz. Ale, ale.. Jako, że jest to jedna z najpiękniejszych tras kolejowych na świecie i totalny must see dla wszystkich fanów Harrego Pottera zakupienie biletów wcale nie jest takie proste. Bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki o czym przekonałam się sama w zeszłym roku. Przez jeden krótki moment padł na mnie blady strach, a przejażdżka Jacobite train stanęła pod znakiem zapytania. O co chodzi?

JAcobite train, Hogwart Express, Szkocja, Fort William, Mallaig, Glenfinnan, Harry Potter, wiadukt Szkocja

Chwile grozy

O ile dobrze pamiętam, sprzedaż biletów na kolejny sezon zaczyna się w okolicy końca grudnia lub początku stycznia. Ja, za kupowanie biletów na 10 czerwca, zabrałam się z początkiem lutego i chcąc kupić cztery bilety w drugiej klasie okazało się, że jest to niemożliwe! Nie pamiętam, czy kiedykolwiek wcześniej serce tak bardzo próbowało wyskoczyć mi z piersi. Jak to? Wymarzona podróż Hogwart Expressem miałaby się nie odbyć, bo na 4 miesiące przed planowanym wyjazdem spóźniłam się z kupnem biletów? Gorączkowo zaczęłam myśleć nad rozwiązaniem, a gdy adrenalina buzuje to i mózg lepiej pracuje. W ten oto sposób wpadłam na pomysł zarezerwowania… każdego biletu osobno! Wprawdzie kupno 4 biletów obok siebie nie było możliwe, ale osobno już tak!

Happy end

Sytuacja skomplikowała się jednak, gdy okazało się, że mogę kupić tylko 3 bilety, bo nie ma już więcej miejsc. Po raz kolejny zimny pot oblał moje czoło, ale stwierdziłam, że jakoś musimy sobie poradzić. Zadzwoniłam więc na infolinię i drżącym głosem zaczęłam błagać o znalezienie jeszcze jednego miejsca. Mimo, że po angielsku rozmawiam raczej dobrze, porozumienie się z miłą Panią ze szkockim akcentem okazało się równie łatwe co zakup papieru toaletowego i ryżu w ostatnim czasie. Po chwili jednak udało nam się sfinalizować zakup czwartego biletu, w pierwszej klasie i w cenie 20 funtów wyższej. Nie miało to jednak większego znaczenia. Najważniejsze było to, że podróż Hogwart Expressem została uratowana!

JAcobite train, Hogwart Express, Szkocja, Fort William, Mallaig, Glenfinnan, Harry Potter, wiadukt Szkocja

A co jeśli zabraknie biletów?

Jeśli z jakiejś przyczyny widzisz komunikat, że żadne miejsca nie są dostępne na wybrany kurs, spróbuj:

  • Wybrać przejażdżkę w innym terminie, oczywiście jeśli to jest możliwe
  • Spróbować kupić bilety pojedynczo
  • Sprawdzić dostępność biletów w 1 klasie (niestety jest to droższa opcja, ale czego się nie robi dla spełnienia marzeń)
  • Zadzwonić na infolinię i spróbować metody na „chorom curke” – nie no żart, nie próbujcie tej metody. Po prostu zadzwońcie i zapytajcie.
  • W ostateczności czasami jakieś wolne miejsca mogą być dostępne w dniu odjazdu pociągu już na miejscu. Wtedy musicie udać się do konduktora na dworcu w Fort William i tam liczyć na łut szczęścia.

Słowem zakończenia

Podróż do Szkocji i przejażdżka Jacobite Train była spełnieniem moich marzeń z dzieciństwa. Ale jestem przekonana, że nawet jeśli nie należycie do ścisłego grona fanów Harrego Pottera, również będziecie zachwyceni. Wypad do Szkocji jest cudownym pomysłem, dlatego mówię Wam, jak sytuacja w naszym kraju i na świecie się uspokoi, koniecznie rozważcie ten kierunek.  Niedługo pojawi się post o 3-dniowym wypadzie do Szkocji, a tym razem przypominam Wam tekst o wycieczce do Irlandii.  W wolnej chwili przeczytajcie sobie również mój tekst o tym, dlaczego Irlandia skradła moje serce i prawdopodobnie skradnie też Twoje. 

Tymczasem życzę Wam mnóstwo zdrowia, spokoju i rozwagi w tym trudnym dla nas wszystkich czasie. Wierzę, że niedługo sytuacja wróci do normy i bez żadnych problemów będziemy mogli planować swoje podróże, chodzić do kina czy na koncerty.  Trzymajcie się ciepło!

Co mam wspólnego z Rockym Balboa czyli mój powrót do blogowania

Co mam wspólnego z Rockym Balboa czyli mój powrót do blogowania

Początki

Gdy byłam w 1 klasie podstawówki, szóstoklasiści jawili mi się jako dorośli. Wiem co mówię, bo miałam w 6 klasie siostrę, która w razie potrzeby służyła jako straszak. Teksty w stylu „Odczep się, bo inaczej powiem mojej siostrze z 6 klasy!” zawsze działały niczym zaklęcie tarczy. Nie to, że była ona jakaś wielka, czy trenowała boks po godzinach. Po prostu była z 6 klasy, a dla pierwszoklasisty oznaczało to tyle, że z takimi nie można zadzierać.

Będąc w gimnazjum, tzn. w takim miejscu, gdzie ludzie myślą, że mają już wystarczająco lat, by po kryjomu pić na wycieczce szkolnej jedno piwo w pięć osób, byłam przekonana, że licealiści to już muszą mieć poukładane życie.  Zdanie matury wydawało mi się osiągnięciem na miarę Nobla, a wizja studniówki wydarzeniem bardziej uroczostym niż rozdanie Oscarów.  Byłam święcie przekonana, że maturzyści doskonale wiedzą, czego chcą, a plan na życie ułożony mają na 20 lat do przodu.

Nowe życie, Fuerteventura

Kanapka posmarowana nożem

W liceum z kolei zazdrościłam studentom. Wprawdzie słyszałam, że ciągle brakuje im hajsu a ich ulubione danie to kanapka posmarowana nożem, ale i tak ich życie wydawało mi się idealne. Już nie muszą o nic pytać rodziców i mogą wracać do domu o której chcą. Spotykają się z kumplami na piwo, ewentualnie pięć. I najważniejsze –  gdy wybierają studia, to uczą się już samych ciekawych rzeczy, które sami wybrali.

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że idąc na Politechnikę (zobaczcie ten wpis sprzed 6 lat!) nie będę miała jedynie laboratoriów i przedmiotów, na których wykonuje się obliczenia. Marzenie o porzuceniu pamięciowej nauki po tylu latach edukacji prysło jak bańka mydlana. Niestety, przedmiotów teoretycznych na studiach było równie dużo, a może nawet i 100 razy więcej niż we wszystkich poprzednich szkołach razem wziętych.

Sangria w promocji

Gdybyście spotkali mnie na 1 roku studiów, usłyszelibyście ode mnie, że w wieku 24 lat będę układną żoną i mamą z przynajmniej jednym dzieckiem. Pewnie byłoby coś też o własnej firmie, a jak nie to chociaż o dobrej pracy. No cóż, mając 24 lata byłam na Erazmusie w Portugalii. Jeśli ktoś z jakichś powodów nie mógł się ze mną skontatować, udawał się do baru, gdzie akurat dawali Sangrię w promocji i z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnoścą tam właśnie mnie zastawał. Wiele rzeczy zaprzątało mi głowę w tamtym czasie (np. czy 5 euro starczy na imprezowanie przez tydzień), ale macierzyństwo i zamążpójście zdecydowanie nie było jedną z nich.

Gwoli wyjaśnienia

Pozwolę sobie teraz zabrzemić jak jakiś stary, mądry kaznodzieja – na każdym etapie życia zupełnie inaczej wyobrażałam sobie, to jak będzie wyglądać moja przyszłość. Za każdym razem rzeczywistość okazywała się całkiem inna. Nie gorsza, nie lepsza, po prostu inna.  Ostatni rok był dla mnie w pewnym sensie przełomowy, bo zmieniło się w moim życiu praktycznie wszystko. Dobra, przesadziłam. Mama, Tata, Rodzeństwo i przyjaciele zostali tacy sami. Kolor włosów też no i nadal mam dwie nogi, ręce i pełne uzębienie. Nastąpiło jednak parę zmian, które pierwszą część roku wywróciły trochę do góry nogami. Ostatecznie jednak, powstałam niczym Rocky Balboa w finałowej walce i jakoś sobie wszystko elegancko w głowie poukładałam. Najbardziej na tym wszystkim ucierpiał jednak mój blog i właśnie stąd, moi Kochani, ten post i cały ten wywód.

Nowy Jork, Brooklyn

Trochę statystyki

Na instagramie i facebooku starałam się publikować w miarę regularnie, na blogu niestety nie było mnie od 15 miesięcy. Jeśli chodzi o podróże, w zeszłym roku zdecydowanie nie próżnowałam. Poniżej krótka statystyka:

    • Odwiedziłam 11 krajów
    • Do samolotu wsiadałam łącznie 48 razy
    • Na wyjazdach zagranicznych spędziłam łącznie 40 dni – w przeciwieństwie do odwiedzonych krajów i przebytych lotów, tutaj biorę pod uwagę tylko prywatne wypady
    • Spełniłam swoje dwa marzenia – jechałam Hogwart Expressem w Szkocji oraz wypiłam Pumpkin Spice Latte w Nowym Jorku
    • Zapisałam się do szkoły pływania i na intensywny kurs niemieckiego (3 h 4 dni w tygodniu w środku lata!!!)
    • Organizowałam 3 Baby Shower
    • Brałam udział w 3 wieczorach panieńskich (z czego w dwóch jako główna organizatorka!)
    • Odłożyłam zdecydowanie za mało pieniędzy (czemu oczywiście winne są podróże)
    • Poznałam mnóstwo fajnych osób (w tym jedną najfajniejszą na świecie)

Mocne postanowienie poprawy

Więcej grzechów nie pamiętam, ale tych powyższych zdecydowanie nie żałuję i niestety za bardzo nie obiecuję poprawy. To znaczy obiecuję poprawę jeśli chodzi o pisane postów, bo tyle bym Wam chciała powiedzieć i pokazać, że nie wiem czy z ich tworzeniem wyrobię się do końca roku. Natomiast tym pozytywnym akcentem chciałabym zapowiedzieć,że wracam do blogowania, mam się całkiem dobrze i posty (a już szczególnie te o Azorach, Szkocjii Nowym Jorku) pojawią się już niebawem!

Tyle gwoli wyjaśnienia! Jeśli dotarliście do końca to jestem Wam niezwykle wdzięczna i pozwolę sobie z angielska powiedzieć

Thank you from the mountain!

5 pomysłów na świąteczny prezent do 50 zł –  2018

5 pomysłów na świąteczny prezent do 50 zł – 2018

Coroczny problem

Chyba u każdego z nas przychodzi czasami taki moment, że mimo głowy pełnej pomysłów, wielkej kreatywności w pracy, czasami czujemy w środku wielką pustkę. Zazwyczaj dzieje się to podczas ważnego egzaminu w szkole, czy na studiach, ale czasami takie uczucie przychodzi do nas w pierwszej połowie grudnia. Z witryn sklepowych uśmiechają się święcace Mikołaje, z głośników w centrach handlowych rozbrzmiewa „Last Christmas”, a Wy zdążyliście już nawet sprawdzić rozkład telewizji i wiecie kiedy leci Kevin sam w domu. Tylko jedna rzecz spędza Wam sen z powiek. To wybór prezentów dla bliskich. Myślicie i myślicie, a w głowie nadal pusto. Zaraz ktoś pewnie powie: „Po co się wysilać, lepiej zapytać wprost co kupić w prezencie”. Bingo! Super pomysł, ale co w sytuacji, gdy osoba, którą chcecie obdarować sama tego nie wie? Nic nie szkodzi, oto ja, Wasza zakręęcona, przychodzę do Was z propozycją 5 prezentów dla niej i dla niego. Starałam się, by każda pozycja oscylowała w okolicy 50 zł. Uważam, że to rozsądna kwota na prezent, a już szczególnie w sytuacji, gdy ma się bardzo dużą rodzinę!

Boże Narodzenie, Święta, prezenty do 50 zł, inspiracje prezentowe, prezentownik, zakreecona blog

Prezentownik

Dajcie znać, które prezenty najbardziej przypadły Wam do gustu. A może Wy macie jakieś swoje pomysły? Koniecznie dajcie znać w komentarzu! Jestem przekonana, że jest tutaj mnóstwo osób, które kupowanie prezentów zostawią na ostatnią chwilę i na pewno chętnie skorzystają z Waszych wskazówek. Koniecznie zajrzyjcie też na ubiegłoroczny prezentownik – mam nadzieję, że znajdziecie tam inspirację!

prezenty, świąteczne prezenty do 50 zł, prezentownik, zakreecona.pl, Święta Bożego Narodzenia, Boże Narodzenie blog,

prezenty, Święta Bożego Narodzenia, Pomysły na prezenty Świąteczne, prezenty do 50 zł, zakreecona blog,

1. Czapka (Reserved 49,99)  – Różowa i z pomponem? Czy naprawdę jest tu jakaś dziewczyna, która nie chciałaby takiej czapy?!

2. Gra towarzyska Tajniacy Obrazki (Empik, 44,49 zł) – Tajniacy to jedna z moich ulubionych gier. Próba połączenia hasła eukaliptus i żołnierz jednym kojarzącym się słowem? Żaden problem! Schody zaczynają się jeśli zamiast słów musimy  jednym słowem nakierować osoby z naszej drużyny na wybranie odpowiednich obrazków. Mnóstwo śmiechu i emocji podczas wieczoru z przyjaciółmi gwarantowane!

3. Fash Food Book -Edycja Jesienno Zimowa ( 50 zł) – co zrobić na obiad, śniadanie i kolację… Czyż to nie odwieczny problem? Z pomocą przychodzi Fashionelka ze swoim Fash Food Bookiem. Powstały już dwie edycje – semiwegeteriańska oraz jesienno – zimową! Idealna pozycja dla osób, które szukają inspiracji na zdrowe, sycące i niebanalne posiłki! Fash Food Book jest w formie E- booka, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście przekazali taki prezent na jakimś ładnym pendrivie albo po prostu go wydrukowali. 

4. Kursy z Udemy (od 34,99) – Na przebranżowienie czy podnoszenie swoich kwalifikacji również nie! Na udemy znajdziecie mnóstwo kursów z każdej kategorii, którą sobie tylko wymyślicie. Ja zakupiłam tam kurs dotyczący projektowania stron w szablonie Divi i byłam z niego bardzo zadowolona! Znajdziecie tam też kursy dotyczące fotografii czy podstaw programowania. Polecam serdecznie!

5. Personalizowany planer Ogarniam się (35,90-47,90 zł) – Amerykańscy naukowcy (a jakże!) w swoich badaniach wykazali, że samo zapisanie celu znacząco zwiększa prawdopodobieństwo jego realizacji. Dlatego koniec z trzymaniem wszystkich pomysłów, dat ważnych spotkań i uroczystości w czeluściach własnej głowy. Czas zapisać to w planerze! I to na dodatek takim, który można spersonalizować specjalnie dla naszej ukochanej osoby! 

prezenty, świąteczne prezenty do 50 zł, prezentownik, zakreecona.pl, Święta Bożego Narodzenia, Boże Narodzenie blog,

prezenty, Święta Bożego Narodzenia, Pomysły na prezenty Świąteczne, prezenty do 50 zł, zakreecona blog,

1. Grawitacyjny uchwyt do telefonu (49,00 zł)  – Najpierw trzeba sobie zadać pytanie, czy jakiś kierowca jeszcze takiego uchwytu nie  posiada… Jak się okazało w moim otoczeniu są takie osoby i dla nich taki prezent byłby strzałem w dziesiątkę!

2. Gra towarzyska czarne historie (30.99 zł) – Na plaży leży nagi człowiek z zapałką w ręku. Jak doszło do jego śmierci? Takie historie i jeszcze więcej znajdziecie w jednej z moich ulubionych gier towarzyskich! Każda wersja zawiera 50 historii, w którym Waszym zadaniem jest odgadnać tajemnicę śmierci. Gra uczy myślenia kreatywnego i rozwiązywania zagadek w niekonwencjonalny sposób. Serdecznie polecam!

3. Karta podarunkowa Netflix (60 zł)–  Dla wszystkich fanów Narcosa, House of Cards, Ani, nie Anny i wszystkich innych seriali z Netflia. Serialomaniacy będą zachwyceni!

4. Bielizna Termoaktywna (Decathlon 49,99 zł) – Uniwersalny prezent, który przyda się nawet, gdy Wasza bliska osoba nie jest zagorzałym sportowcem. Weekendowy wyjazd na narty, rowery czy wypad z kumplem na squsha? Bielizna termoaktywna będzie jak znalazł:) Wydaje mi się, że Panie również będą z takiej prezentu zadowolone. 

5. Książka „Pełna moc możliwości” J. Walkiewicz (32,99)–  nie byłabym sobą, gdybym nie umieściła w tym zestawieniu książki. Przecież książka to jest zawsze dobry prezent! A jeśli dodatkowo ma w sobie jakieś pierwiastek motywacyjny, to jestem jak najbardziej na tak! Dawka motywacji z pwnością przyda się przy planowaniu postanowień na nowy rok. 

 

A Wy kupiliście już prezenty czy cały czas szukacie inspiracji? A może w Waszym domu nie ma tradycji prezentowej? Koniecznie dajcie znać w komentarzu!

I Ty możesz zostać świętym Mikołajem

I Ty możesz zostać świętym Mikołajem

Prezentów w tym roku nie będzie

Lata 90, małe miasteczko na zachodzie kraju. Grudzień, święta za pasem. Większość dzieciaków z okolicy pewnie niecierpliwie oczekuje pierwszej gwiazdki.  Inne być może ślizgają się po zamarzniętej sadzawce i robią wszystko, żeby nie pomóc Mamie w świątecznych porządkach. Nawet Donald Trump występując w „Kevin sam w Nowym Jorku” pewnie jeszcze nie przypuszczał, że za ponad 20 lat zostanie Prezydentem Stanów Zjednoczonych.

W pewnym poniemieckim domu mieszka rodzina, teraz zostałaby nazwana wielodzietną – rodzice i 5 dzieci. Przekrój wiekowy od 19 do 1 roku, wśród nich 4 dziewczyny i po środku stawki chłopak. Los zadecydował, że przy porodzie nastąpiły komplikacje i urodził się z porażeniem mózgowym. W tamtym czasie tylko jedno z rodziców pracuje, w domu piątka dzieci, jedno niepełnosprawne. No cóż, nie trzeba być specjalnie domyślnym, żeby wiedzieć, że prezentów pod choinką i wykwintnych dań w tym roku nie będzie.

Święta, Boże Narodzenie, Christmas, Świąteczna pomoc, szlachetna paczka, tabelka marzeń, Wigilia, zakreecona blog

Niespodziewany gość

Na dwa dni przed Wigilią, Mama uwija się w kuchni by przygotować uroczystą, acz bardzo skromną wiecierzę. Wtem ktoś puka do drzwi. Któż to może być? Przecież nie spodziewamy się nikogo…

Nieoczekiwanym gościem okazała się być delegacja z Diecezjalnego Oddziału Caritas. W ręku trzymają pokaźnych rozmiarów pakunek – paczkę żywnościową. A w niej wędliny, kiełbasy, kawa, słodycze,  a także suche produkty jak makaron czy cukier! Mama nie kryje zaskoczenia i wzruszenia:

-Jak to, dlaczego my?  Nie zgłaszaliśmy się przecież nigdzie…

– Uznaliśmy, że taka paczka się Państwu przyda. Na zdrowie! I Wesołych Świąt dla Państwa i Rodziny! W lepszych czasach, to Wy komuś pomożecie.

-Dziękuję, naprawdę nie wiem co mam powiedzieć… To będą piękne Święta…

Kilkanaście lat później

Kilkanaście lat później,  najmłodsze dziecko, ten mały bobas z powyższej historii, jako jedno z głównych wspomnień związanych z okresem Świąt Bożego Narodzenia zapamięta udział Rodziców we wszelkiego rodzaju zbiórkach żywnościowych prowadzonych na rzecz ubogich.

Domyślasz się o jakiej rodzinie Ci opowiedziałam? Ta historia wydarzyła się naprawdę i z pewnością moja rodzina nie była jedyną, dla której świąteczna pomoc nadeszła w trudnym momencie. I chociaż byłam zbyt mała, by pamiętać co się wtedy wydarzyło, sytuacja opowiedziana przez rodziców z pewnością ukształtowała moją wrażliwość na los ubogich. Tych, którzy być może znaleźli się w takiej sytuacji przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności, dziwaczny splot zdarzeń, który wywrócił ich życie do góry nogami. Bo tak naprawdę nigdy nie wiemy, co przyniesie jutro? Bankructwo firmy, ciężka choroba bliskiego czy tragiczny wypadek… Czy ktoś jest w stanie to przewidzieć?

Jak możesz pomóc – EDIT 2020

W chwili, gdy aktualizuję ten wpis mamy listopad 2020 i jesteśmy w środku drugiej fali epidemii koronawirusa. Niespodziewanie pojawił się na świecie z końcem zeszłego roku, a w Europę uderzył z wielką siłą w okolicy lutego. Skutki obecnej sytuacji na świecie są przerażające, dlatego nasza pomoc w tym trudnym czasie jest jeszcze bardziej potrzebna. Walka z Covid 19 trwa, a wojownikami nie są jedynie pracownicy medyczni w szpitalach… Wiele osób walczy o przetrwanie! W wyniku epidemii stracili pracę, bądź nie mogą prowadzić swoich biznesów z powodu wprowadzonych restrykcji. Niektórzy z powodu przepełnionych szpitali i służby zdrowia na skraju przepaści nie mają dostępu do leczenia. Dlatego bardzo chciałabym Cię poprosić, żebyś podczas nadchodzącego okresu przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia nie pozostał obojętny. Poniżej przedstawiam Ci różne propozycje w jaki sposób możesz pomóc. Opcji pomocy jest naprawdę wiele i wcale nie musisz angażować się w wielkie akcje. Czasami wystarczy jeden miły gest, który sprawi, że na czyjejś smutnej twarzy zagości uśmiech.

Święta, Boże Narodzenie, Christmas, Świąteczna pomoc, szlachetna paczka, tabelka marzeń, Wigilia, zakreecona blog

Świąteczna pomoc – W Twoim Sąsiedztwie

Być może dwa domy dalej mieszka samotny i schorowany sąsiad. A może jakaś starsza Pani, której mąż umarł dwa miesiące temu, a dzieci mieszkające za granicą nie dadzą rady odwiedzić jej podczas tegorocznych Świąt? A gdyby tak przynieść jej kawałek ciasta i poświęcić chwilę na miłą rozmowę? Lub pójść o krok dalej i  zaprosić ją na wieczerzę wigilijną (edit 2020 – w tym roku to niestety może być ryzykowe…)! W końcu przy stole jest zawsze miejsce dla niespodziewanego gościa! Sam zdecyduj na jaką formę pomocy możesz sobie pozwolić. Dla Ciebie to nic takiego, ale komuś innemu możesz sprawić niewiarygodną radość.

Świąteczna pomoc – Dom dziecka w okolicy

Jako dziecko smuciłam się, że dostałam pod choinkę kolejny zegarek, albo wręcz przeciwnie, że tego wymarzonego zegarka tam nie znalazłam! Nie doceniałam tego co dużo ważniejsze – że mam pełną rodzinę, Mamę, Tatę i super Rodzeństwo. Myślałam wtedy, że to takie oczywiste, przecież każdy tak ma, więc po co to doceniać. Ale okazało się, że sprawa nie jest taka zero jedynkowa. Nie wszystkie dzieci spędzą Święta ze swoimi rodzicami. Pani w domu dziecku na pewno przytuli i opowie bajkę na dobranoc, ale potem wróci do swojego domu i do swoich dzieci… Brałam kilka razy udział w akcjach związanych z organizowaniem prezentów dla dzieci z Domów Dziecka. Czytałam ich listy do Mikołaja. Wiecie o co często prosili? Żel po prysznic, czapkę, słodycze, czy moje ulubione z tego roku „bransoletka dla par” 🙂 Chwilę musiałam się zastanowić, zanim ogarnęłam o jaką bransoletkę chodzi.

Być może w Twojej okolicy jest taka instytucja, w której możesz pomóc? Skrzyknąć się ze znajomymi lub kolegami z pracy, złożyć po kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych i sprawić, że te święta będą dla kogoś odrobinę weselsze?

Święta, Boże Narodzenie, Christmas, Świąteczna pomoc, szlachetna paczka, tabelka marzeń, Wigilia, zakreecona blog

Świąteczna pomoc – Szlachetna Paczka

Tej akcji chyba nie muszę Ci przedstawiać. Co mnie samą urzekło w tym projekcie? To, że, jak podkreślają sami organizatorzy, pomoc jest tutaj kierowana do osób znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej, pokrzywdzonych przez los.  Dary od ludzi dobrej woli przekazane w ramach programu szlachetna paczka, mają pomóc wyjść rodzinom z dołka, tak by mogły zacząć sobie radzić samodzielnie. Każdego roku wolontariusze przeprowadzają wywiady środowiskowe, by wybrać najbardziej potrzebujące rodziny, a unikać tzw. biedy roszczeniowej. Z roku na rok projekt jest co raz bardziej popularny, a świadczy o tym zaangażowanie chociażby najbardziej znanych polskich sportowców czy polityków.  Jeśli jeszcze nie masz pomysłu na swój dobry świąteczny uczynek, zorganizuj się z kolegami z pracy i wybierz rodzinę. Być może dzięki Tobie jej los odmieni się na lepsze!

Tabelka Marzeń

Akcja prowadzona przez fundację OneDay rozpocznie się w ciągu kilku najbliższych dni, więc koniecznie zajrzyj na ich stronę lub facebooka. Gdy już wspomniana wyżej tabelka zostanie opublikowana, będziesz miał niesamowitą okazję, by spełnić dziecięce marzenie! Marzenie, które nie może zostać spełnione przez Rodziców, bo z jakichś przyczyn, młody człowiek zamieszkał w Domu Dziecka. Być może jakaś mała dziewczynka marzy o lalce Barbie, a pewien młodzieniec zbiera na kurs progromowania? Dodatkowo cały czas trwa program wspierania młodzieży z domów dziecka i placówek wychowawczych w usamodzielnianiu się. Nastolatkowie i dorosła młodzież też potrzebują wsparcia, szczególnie wtedy, gdy ich start w samodzielne życie nie był najłatwiejszy. Na stronie przez cały rok możesz pomagać wpłacając niewielkie kwoty, które zostaną przeznaczone na sfinansowanie różnego rodzaju kursów zawodowych.

Wielka Draka dla Dzieciaka

Jedną z ciekawszych akcji, na którą natrafiłam w ostatnim czasie jest Wielka Draka dla Dzieciaka.  Wprawdzie nie jest to akcja stricte świąteczna, a największy studencki projekt charytatywny w Polsce organizowany przez Zrzeszenie Studentów Polskich przy Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. W tym roku studenci zbierają pieniądze na dwóch 3 letnich bliźniaków – Szymona i Dawida. Chłopcy przyszli na świat w 30 tygodniu ciąży z wieloma wadami genetycznymi. Może chcesz wesprzeć akcję licytując ciekawe produkty na grupie licytacyjnej, bądź wystawiając coś na sprzedaż? Jeśli tak, koniecznie dołącz do grup Licytacje dla Dawida i Szymona. Zaglądasz czasami na moje story (a mam nadzieję, że tak!)? Być może wiesz, że jakiś czas temu wystawiłam na licytację własnorecznie zrobiony wianek świąteczny z szyszek! Został wylicytowany za kwotę 155 zł, która zasiliła konto zbiórki <3

Zbiórki żywności w sklepach i szkołach

Ogólnopolska zbiórka żywności prowadzona przez Bank Żywności w tym roku miała już miejsce, ale kto wie, być może parafialny oddział Caritas w Twojej miejscowości również przeprowadza taką akcję? A może Ty sam znasz rodzinę, która z takiej paczki na pewno by się ucieszyła? Czasami nie trzeba daleko szukać.

Lubicie pomagać? Bierzecie w tym roku udział w jakiejś akcji? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu! Jeśli uważacie, że powinnam dodać tutaj jeszcze jakieś inne akcje, dajcie mi koniecznie znać, zaktualizuję wpis!

Wpadki podróżnicze – włoska psychoza z rysą na karoserii w tle

Wpadki podróżnicze – włoska psychoza z rysą na karoserii w tle

W ankiecie zorganizowanej na facebooku zgodnie stwierdziliście, że posty z serii Wpadki podróżnicze, bardzo przypadły Wam do gustu. Dlatego też długiej przerwie seria ta wraca na bloga!

Kiedy, jak i dlaczego?

Pozwolę sobie więcej nie przedłużać i od razu przejdę do historii, która miała miejsce podczas tegorocznych lipcowych wakacji.

Bari, wpadki podróżnicze, zakreecona blog, zakreecona.pl

Od razu po przyjeździe do Bari wybraliśmy się do wypożyczalni samochodów. Z pewnych przyczyn w ostatniej chwili byliśmy zmuszeni  zmienić rezerwację, a tym samym wypożyczalnię jednego z aut. Rozmowa w biurze wynajmu zaczęła się bardzo miło. Uprzejma Pani prosiła by podpisać  dokumenty, tłumaczyła to i tamto, za każdym razem pytała czy wszystko rozumiemy. W pewnej chwili zapytała nas, czy potrzebujemy wykupić dodatkowe ubezpieczenie zwalniające nas z kosztów wkładu własnego w przypadku kradzieży bądź usterki auta, w cenie 140 euro (3 razy tyle co cały wynajem auta). Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie, gdyż wykupiliśmy własne ubezpieczenie w zewnętrznej firmie. Obsługująca nas Pani przeszyła mnie piorunującym wzrokiem i już wiedziałam, że moja odpowiedź nie przypadła jej do gustu. Zapytała więc jeszcze raz, czy aby na pewno nie chcemy dodatkowego ubezpieczenia, a ja po raz kolejny odpowiedziałam, że nie. Moja przecząca odpowiedź okazała się brzemienna w skutkach. W jednej chwili ta uprzejma i miła Pani, zmieniła swoje zachowanie o 180 stopni. Nagle pytanie „czy chcą Państwo wykupić dodatkowe ubezpieczenie” zamieniło się w rozkaz „muszą Państwo wykupić dodatkowe ubezpieczenie”.

Przepraszam, ale Pani chyba nie rozumie

Na nic zdały się moje argumenty, że jestem świadoma, że w razie wypadku albo kradzieży zostaną mi pobrane pieniądze z kredytówki i ubezpieczyciel zwróci mi je dopiero później. Pani była nieugięta i powiedziała, ze koniecznie musimy wykupić ubezpieczenie bo:

  • za każdą nawet najmniejszą rysę zapłacimy  600 euro, a wypożyczalnia nie daje żadnych paragonów za naprawy
  • każdy samochód wypożyczony na południu Włoch wraca z rysami, ba, z milionem rys!
  • na 100% ktoś nas zarysuje albo my kogoś zarysujemy i czy ja w ogóle mam świadomość ile to jest 600 euro!?

Taka słowna przepychanka trwała w najlepsze jakieś 40 minut. Oczami wyobraźni widziałam już komornika wchodzącego do mojego wynajmowanego mieszkania i sprawdzającego czy sprzedaż paru ciuchów z lumpeksu, 5 letniej lustrzanki i 3 letniego kompa starczy na spłatę zadłużenia.  Ale nie, nie ugięłam się! Powtórzyłam jeszcze raz, że mam już jedno ubezpieczenie i dodatkowego nie potrzebuję. Pani z kolei przekonywała, że ja nic nie rozumiem i że mam wykupić ubezpieczenie W pewnym momencie Pan obsługujący  w drugim okienku, zostawił swoich klientów i dołączył do naszej, jakże przyjemnej rozmowy. Teraz już dwie osoby pokrzykiwały w moim kierunku, że mam kupić ubezpieczenie, bo inaczej do końca życia nie wypłacę się za rysy, kosztujące 600 euro każda…

W pewnej chwili już zwątpiłam, czy jestem w wypożyczalni samochodów, czy może jednak na pokazie garnków i pościeli, gdzie przedstawiciele dwoją się troją by mnie zmusić do zakupu.   W końcu uznałam, że czas zakończyć tę farsę. Prawie spokojnie, aczkolwiek bardzo dosadnie poprosiłam o przekazanie mi kluczyków. Z biura wypożyczalni wyszłam  ze zszarganymi nerwami, ale w tym pojedynku charakterów to ja odniosłam zwycięstwo.

Psychoza

Auto było do odebrania w garażu podziemnym, gdzie ktoś miał na nas czekać, by podpisać protokół odbioru. Ja wraz z moimi towarzyszami podróży, w buńczucznych nastrojach, postanowiliśmy, że auto obejrzymy dokładnie z każdej strony. Każdej najmniejszej rysy na karoserii będziemy szukać tak jak kleszcza na ciele po wycieczce do lasu.

Po odbiór auta szliśmy jak na skazanie. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że Pan czekający przy samochodzie okazał się być bardzo miły. Gdy zaczęliśmy pokazywać mu drobne rysy, z prośbą, by zaznaczył je w protokole, odpowiadał ze śmiechem „Co Wy Państwo, ta kreseczka nawet koło rysy nie stała”. Odebraliśmy więc auto i ruszyliśmy na podbój Apulii. Gdy poinformowałam resztę ekipy o zaistniałej sytuacji, wszyscy byli oburzeni, ale zgodnie stwierdziliśmy, że nie ma co sobie psuć wakacji. Jednak niestety… na takie deklaracje dla nas było już za późno. Słowo rysa, odmieniane przez wszystkie przypadki, krążyło nad nami  jak natrętny komar.

Zakupy w supermarkecie? Oczywiście, ale najpierw 8 osób musi zrobić rundkę wokół auta i sprawdzić, czy nie ma żadnej ryski. Parkowanie na parkingu niestrzeżonym? Tak, ale tylko w takim miejscu, by nie było możliwości zarysowania. Wyjście, na plaże, na spacer, do knajpy? Tak, ale przedtem dokładne oglądanie auta. Przez 8 osób. Na raz! Zapanowała między nami istna psychoza. Siedzimy w knajpie jemy obiad, i ktoś nagle od niechcenia zastanawia się, czy ktoś nam auta nie porysował. Podczas gry w tajniaków, większość haseł, które przychodziły do głowy związane były z szeroko rozumianym lakiernictwem.

Czasami miałam wręcz wrażenie, że po kolejnym obchodzie auta panował swego rodzaj zawód, że jak to, nie ma żadnej rysy? My tak szukamy, a jej nadal nie ma? Ehh…

Bari, wpadki podróżnicze, Apulia, zakreecona blog, humor, śmieszna historia

Rysa za 600 euro

Byliśmy tak skupieni na szukaniu rysy przed każdym wejściem i wyjściem do samochodu, że… w końcu ją znaleźliśmy. Wracamy sobie z plaży, na parkingu zaczynamy nasz włoski rytuał, tj poszukiwania rysy na karoserii… Aż tu nagle, szok! Jest!  Rysa, najprawdziwsza rysa na przednich drzwiach od strony pasażera! Patrzymy na siebie, nie dowierzamy! Każdy powoli podchodzi i sprawdza. I tylko słychać ” Ty rysa”, „O ja, czyli jednak mamy rysę”, „O nie, 600 euro poszło się ….”. Do dzisiaj nie wiem, czy po prostu ta rysa już była i nikt jej wcześniej nie zauważył. A może rzeczywiście ktoś przywalił w nas drzwiami i zostawił kawałek swojego lakieru? Tego już się nie dowiemy.  Rysa ta była rozmiarów, których zwykły człowiek raczej by nie zauważył, no chyba, że ktoś dokładnie wskazałby mu jej miejsce. Prawdę mówiąc w ogóle nie rzucała się w oczy, ale w tamtym czasie  była dla nas monstrualnych rozmiarów. Niektórzy w ekipie twierdzili, że temat trzeba olać, bo jak to mówił Pan z garażu podziemnego „taka rysa to nie rysa”. Zdecydowana większość była jednak przekonana o rychłej utracie 600 euro i już zaczęła na szybko obmyślać sposób zarobienia takiej kwoty śpiewając na deptaku w Bari.

W pewnym momencie ktoś wpadł na genialny plan „a może, by spróbować tę rysę zmyć? No bo jeśli to tylko kawałek lakieru obcego auta, to chyba nie powinno być to nic trudnego?” Na pomysłodawcę patrzyliśmy jak Izraelici na Mojżesza, gdy wyprowadzał ich z Ziemi Egipskiej. Przecież to było genialne! Kawałek szmatki i płynu do naczyń i będzie po wszystkim! A myśmy się tak stresowali, że co najmniej 600 euro pójdzie z dymem…

Feralny poranek

Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Jeden z kolegów wziął ciężar odpowiedzialności wykonania tego zadania na siebie. Uzbroił się w szmatkę, miskę z wodą  płynem i rozpoczął akcję czyszczenia czarnego lakieru. Bardzo zadowolony z efektów swojej pracy, przyszedł nam obwieścić, że po czarnym lakierze nie ma ani śladu i niebezpieczeństwo naszego bankructwa minęło. Już prawie zaczęliśmy otwierać szampana, ale przed świętowaniem chcieliśmy zobaczyć rezultat starań naszego kumpla. Cała Ósemka pobiegła w podskokach do samochodu, a widok, który tam zastaliśmy zaskoczył nas tak bardzo, jak sesja co roku zaskakuje studentów. W miejscu gdzie wcześniej była maleńka rysa, a raczej ślad po obcym lakierze, teraz znajdowała się… Matowa plama wielkości dłoni masywnego boksera, widoczna z każdej strony i pod każdym kątem. No tak rzucała się w oczy, że nawet niewidomy by ją dojrzał! Spojrzeliśmy na siebie w milczeniu, nie wiedząc co powiedzieć. O ile wcześniej prawdopodobnie by się nam upiekło, o tyle teraz nie było możliwości, by ktoś tego wielkiego matowego placka nie zauważył…

Pytaliśmy kolegę, który podjął się czyszczenia jak to możliwe? Czy aby przypadkiem nie pomylił szczoty drucianej z delikatną ściereczką? Zenek Martyniuk w takiej sytuacji odpowiedziałby „Jak do tego doszło, nieee wieeem”. Nasz kolega za to zarzekał się, że zrobił wszystko po Bożemu. Przecierał miejsce szmatką i płynem i sam tak naprawdę nie ma pojęcia co wydarzyło się na powierzchni tego lakieru.

Szwagier handlarz samochodów

Utrata kilkuset euro nie leżała w interesie żadnego z nas, dlatego zgodnie stwierdziliśmy, że należy wdrożyć plan B. Jak to w polskich rodzinach bywa, okazało się, że każdy ma jakiegoś szwagra/ kuzyna/ wujka handlarza samochodów. Postanowiliśmy zaciągnąć rady od fachowców i zapytać jak w amatorskich warunkach, nie tracąc dużo pieniędzy i czasu, usunąć matową plamę z karoserii. Dla szwagrów handlarzy, takie sytuacje to chleb powszedni, więc bez większego zastanowienia poradzili nam, by zakupić szmatkę z mikrofibry i pastę polerską. A nam nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Żmudna praca

Zwiedzanie Bari zaczęliśmy od…  wizyty w sklepie z  akcesoriami samochodowymi. Po dokonaniu zakupów, ustaliliśmy, że operacja usuwania matu zostanie wykonana wieczorem po naszym powrocie ze zwiedzania. Już po zachodzie słońca jeden kolega wziął się za polerkę. Na początku szło mu opornie. Być może dlatego, że 7 osób lepiej od niego wiedziało jak to robić?  „Źle trzymasz, szybciej poleruj!, „Bardziej owalne ruchy i delikatniej” „No weź to porządnie poleruj, bo inaczej, nic to nie da”. Że kolega się nie wkurzył i nie posłał nas gdzie pieprz rośnie, do dzisiaj jest dla mnie wielką zagadką. Efekty wieczornej pracy mogliśmy zobaczyć dopiero rano, w naturalnym świetle. I tak każdy po kolei, kto budził się, by skorzystać z toalety, najpierw kierował swe kroki na podwórze, by sprawdzić jak wygląda sytuacja. Niestety matowa plama nadal była widoczna. Kolega polerujący wieczorem postanowił jednak, że nie podda się dopóki plama nie zniknie. Wstał o 6 rano, polerował, polerował, polerował aż…. wypolerował!

Happy End

Gdy już wszyscy byli na nogach, każdy chciał wiedzieć, czy perspektywa utraty 600 euro jest realna, czy wręcz przeciwnie, całkowicie oddaliła się. Na szczęście praca kolegi nie poszła na marne i okazało się, że z Bari wracamy na tarczy! Po matowej planie nie było ani śladu, po rysie ( a raczej czarnym lakierze) tym bardziej. Auto wyglądało jak nówka funkiel, nie śmigane! Odetchnęliśmy z ulgą i ze spokojem pojechaliśmy do wypożyczalni, gdzie bez żadnych problemów i niemiłych niespodzianek  dopełniliśmy wszelkich formalności. Byliśmy niezwykle szczęśliwi, że w kolejnym miejscu (na Malcie), ubezpieczenie wykupujemy bezpośrednio w wypożyczalni.

PS 1 Pewnie zapytacie dlaczego nie wykupiliśmy ubezpieczenia w wypożyczalni? Bo nie lubimy płacić lichwy. Jeśli ubezpieczenie za fiata Pandę wynosi 45 euro dziennie, a samo wypożyczenie 15, to chyba zdecydowanie coś jest nie tak. Jeśli  taka sługa w biurze miałaby akceptowalną cenę, tj, do ok. 20 euro za dzień, to jak najbardziej wolimy mieć takie. Ale tamta cena była nie do zaakceptowania, dlatego kupiliśmy ubezpieczenie w zewnętrznej firmie.

PS2 Gdybyśmy nie próbowali znaleźć rysy na każdym kroku, prawdopodobnie byśmy jej nie znaleźli i nie byłoby tej całej akcji. Ale też nie byłoby tego posta, więc uznaję, że stres i kasa wydana na szmatkę i pastę polerską były tego warte!

 

Dajcie znać, jakie Wy macie doświadczenia z wypożyczalniami samochodów?  Nie ukrywam, że w zanadrzu mam jeszcze kilka historii, w której wypożyczalnie odgrywają główne role… 🙂

Pani i władczyni całej wyspy – czyli wycieczka na Etnę

Pani i władczyni całej wyspy – czyli wycieczka na Etnę

Tak jak obiecałam, oto przed Wami kolejny post, tym razem o tym jak zorganizować wyprawę na Etnę. Wiem, że dla wielu Etna jest głównym celem wycieczek na Sycylię, dlatego oto ja przychodzę do Was ze wskazówkami. Zajrzyjcie też na mój poprzedni post, w którym opowiadam trochę co można zobaczyć na wschodnim wybrzeżu Sycylii

Etna, Sycylia, Katania, wycieczka na Etnę, Wulkan, Zakreecona blog

Etna – Podstawowe informacje

W ostatnim poście wspominałam Wam, że Etna jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie i najwyższym w Europie stożkiem wulkanicznym, To, w połączeniu z niezwykłymi widokami sprawia, że każdego roku dziesiątki tysięcy turystów wspinają się o własnych siłach (lub przy pomocy wozów terenowych i kolejki linowej) na wysokość 3350 metrów, by na własne oczy doświadczyć majestatu tego wulkanu.

Etna, Sycylia, Katania, wycieczka na Etnę, Wulkan, Zakreecona blog

Etna, Sycylia, Katania, wycieczka na Etnę, Wulkan, Zakreecona blog

u

Wycieczkę rozpoczynamy z pod parkingu zlokalizowanego na wysokości ok. 1900  m.n.p.m w miejscowości Rifugio Sapienza. Łatwo można tu dojechać samochodem z pobliskich miejscowości takich jak Nicolosi czy Zafferana Etnea. Do parkingu dojedziemy również z głównego dworca kolejowego w Katanii. Droga zajmie ok 1,5 h łącznie z 30 minutowym przystankiem w Nicolosi. Bilety (stan na październik 2018) kosztują ok. 7 euro w dwie strony, a autobusy w sezonie kursują dwa razy dziennie. Poza sezonem z Katanii w kierunku Etny wyrusza tylko jeden autobus o godz. 8.45. Więcej informacji i dokładny rozkład jazdy znajdziecie pod tym linkiem. 

l

l

Planując wypad na Etnę, wycieczkę powinniście rozpocząć najpóźniej o 8 rano – jeśli chcecie zdobywać ją pieszo. Przy odpowiednio wczesnym przyjeździe na parking położony tuż o podnóża wulkanu, będziecie mieli sporą szansę na znalezienie bezpłatnego miejsca parkingowego -tj. zlokalizowanego pomiędzy białymi liniami. Miejsca niebieskie są płatne, a całodzienny postój na parkingu Rifugio Sapienza kosztuje ok. 6 euro (stan na październik 2018).

l

4 możliwości zdobycia wulkanu Etna

  • bierzemy sobie do serca słowa piosenki „Pokaż na co Cię stać, ale (nie) jeden raz” i postanawiamy wdrapywać się na Etnę na własnych kończynach;
  • nie chcemy sobie udowadniać żadnej siły charakteru ani mocnych nóg, wybieramy za to kontemplowanie ładnych widoków z pokładu wagoniku kolejki linowej;
  • marzymy, by poczuć się prawie jak w kabinie Monster Trucka albo podczas zjazdu  do odkrywki Kopalni Bełchatów i wybieramy podróż busem terenowym;
  • stwierdzamy, że skoro Maja Włoszczowska i Rafał Majka potrafią, to i Wy dacie radę, dlatego postanawiacie wjechać na Etnę, a przynajmniej na pewną jej wysokość na dwóch kółkach.

Wycieczka na Etnę, Wulkan, Katania, Sycylia, Etna, Zakreecona blog

Przy wchodzeniu pieszo możemy albo iść po szutrowej drodze, po której poruszają się busy terenowe, albo próbować własnych sił na tzw. szagę. Być może skraca to drogę, licząc przebyte metry, ale z całą pewnością taka trasa nie jest łatwiejsza. Droga jak zapewne się domyślacie, jest wyboista i usłana milionem kamieni. W moim odczuciu kamienie te za punkt honoru wzięły sobie to, by wskakiwać mi do butów. I nie ważne, czy macie adidasy, sandały (a naprawdę, widziałam też takich!) czy specjalne górskie buty za miliony monet. Kamyczek i tak z całą pewnością znajdzie sposób, by tam dobrzeć. A jeśli są tutaj profesjonaliści, którym taki przypadek się nie przydarzył, proszeni są o podniesienie ręki w komentarzu i podzielenie się złotymi radami w tym temacie.

Wycieczka na Etnę, Wulkan, Katania, Sycylia, Etna, Zakreecona blog

 

O czym koniecznie musicie pamiętać

  • Odpowiednie buty – minimum tzw. adidasy i to najlepiej czarne, chyba, że Wam nie zależy… Po wejściu i zejściu na Etnę gwarantuję, że nawet jakby były najpiękniejszego koloru na świecie, to i tak będę po prostu… czarne.
  • Bandama albo maska na twarz. No cóż, bez tego ani rusz. Szczególnie jeśli będziecie poruszać się tą samą drogą co busy. Po przejeździe takiej, nazwijmy ten wóz, Bestii z Etny, w każdym otworze zlokalizowanym na Waszej twarzy będziecie czuli wulkaniczny pyłek. O ile wpadnie do uszu, to być może nic tragicznego się nie stanie, najwyżej trzeba je będzie umyć(!). O tyle z nosem czy ustami nie jest już tak kolorowo! Dlatego lepiej się zabezpieczyć i nie mieć potem problemów z oddychaniem czy kaszlem.
  • O oczywistościach typu woda czy prowiant, w tym koniecznie coś słodkiego, jakby dopadł Was tzw. górski kryzys, chyba nie muszę specjalnie wspominać.

 

Wycieczka na Etnę, Wulkan, Katania, Sycylia, Etna, Zakreecona blog

 

Kolejka, wóz terenowy czy własne stopy?

Wspinając się na własnych nogach w pewnym momencie dojdziecie do tzw. I bazy, czyli punktu na wysokości 2600 m.n.p.m, gdzie znajduje się górna stacja kolejki. Tutaj polecam zrobić krótki postój i zastanowić się, czy dalej udowadniacie jakimi jesteście twardzielami, czy może jednak korzystacie z podwózki Bestią z Etny. Wybierając to drugie musicie się liczyć, że Wasz portfel uszczuplony zostanie o 15 euro. Jeśli chcielibyście całą drogę w obie strony przebyć korzystając z kolejki i wozów terenowych to taka przyjemność będzie Was kosztować 60 euro. Jest to dosyć kosztowne, ale może to być dobre rozwiązanie dla osób starszych czy  dysfunkcjami ruchowymi.  Dla wszystkich innych, którzy po prostu nie czują potrzeby wdrapywania się na Etnę na pieszo jest to z pewnością opcja godna rozważenia.

Ja wraz z moją szaloną, powiem nawet więcej, z moją ZAKRĘCONĄ ekipką postanowiliśmy zdobyć Etnę pieszo. Po szybkim drugim śniadaniu spożytym na wysokości 2600 metrów ruszyliśmy w dalszą drogę, już po śladach wozu. Bandamki i maski były w tym momencie nieocenione.

Na najwyższy punkt, do którego dojeżdżają wozy, tj. na wysokość 2990 metrów, dotarliśmy po 2 godzinnym marszu.

k1

Uwaga!

Wysokość 2920 m.n.p.p. tj. Torre de Filoso jest najwyższym punktem, do którego można dotrzeć samodzielnie. Dalsza wędrówka jest możliwa jedynie z wykwalifikowanym przewodnikiem i w czasie, w którym my byliśmy na Etnie (lipiec 2018) kosztowała 30 euro za osobę. Przewodnicy oczekują grup już od godz. 8.00, a ostatnie wyjście ranne odbywa się ok 12, następnie przewodnicy mają siestę. Niektóre źródła podają, że wejście jest możliwe tylko do 12, ale podczas naszego pobytu przewodnicy  ruszyli również ok. 14.00. Wędrówkę z przewodnikiem można zarezerwować także online, ale według strony internetowej jest to możliwe jedynie w sezonie. Więcej informacji o zdobywaniu Etny z przewodnikiem szukajcie pod tym linkiem. 

Jak jest zazwyczaj, tego niestety nie wiem, więc jeśli ktoś z Was jest na bieżąco, proszę niech da znać w komentarzu, a jak zedytuję wpis.

o

Małym druczkiem

Oczywiście są osoby, które decydują się na samodzielne wejście bez przewodnika. Jest to surowo zakazane i grozi za to mandat, podobno 500 euro od osoby. Czy jest to prawda? Trudno mi powiedzieć, niemniej jednak tzw. „outsiderów” rozpoznać jest bardzo łatwo – nie posiadają oni kasków. Cena wejścia na szczyt zawiera opiekę wykwalifikowanego przewodnika, a także kask ochronny na głowę. Do Waszej decyzji pozostawiam sposób zdobycia szczytu, a raczej pokonania ostatniej bazy. Droga powrotna wygląda dokładnie tak samo. Wracacie pieszo i prowadzicie nierówną walkę z grawitacją i  kamieniami, albo korzystacie z wozów lub kolejki liniowej.

Po zejściu na parking będziecie wymęczeni dokładnie tak samo jak te dwa pieski… Myślę, że część niewprawionych piechurów może też odczuwać dolegliwości związane ze zmianą wysokości. Mnie osobiście dosyć mocno dawał się we znaki ból głowy.

Możecie być jednak pewni, że zdobycie Etny przyniesie Wam sporo satysfakcji a widoki wynagrodzą trud i zmęczenie.

 

kZ

Kto z Was był na wulkanie Etna, a kto z Was planuje tam wycieczkę? Dajcie koniecznie znać w komentarzu!

 

Wschodnia Sycylia – co tutaj robić?

Wschodnia Sycylia – co tutaj robić?

Wschodnia Sycylia

Wschodnia Sycylia była trzecim i ostatnim przystankiem podczas naszych lipcowych wakacji. Lot z Malty do Katanii linią Ryanair kosztował nas 19 euro. W okolicach Katanii byliśmy od czwartkowego popołudnia  do poniedziałkowego poranka. Jest to zdecydowanie za krótko, by poznać wszystkie uroki wyspy, jednakże wystarczająco długo by zachwycić się wschodnim wybrzeżem. Dlatego w dzisiejszym poście przeczytacie  co możecie zrobić, kiedy Was podróżniczy los zaprowadzi Was na kilka dni w okolice Katanii.

Sycylia w przeciwieństwie do Malty jest zdecydowanie większą wyspą. Trzy czy pięcio dniowy pobyt na Malcie jest wystarczający, by zobaczyć najciekawsze miejsca, o tyle na Sycylię to będzie zdecydowanie za krótko. Planując krótki wypad na wyspę będącą ojczyzną słynnego Vito Corleone  musicie się dobrze zastanowić, które rejony chcecie odwiedzić.

Myśląc o Sycylii do głowy od razu przychodzą 2 skojarzenia: pierwsze to oczywiście sycylijska mafia, a drugie to… Etna.

Sycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, Etnaland

Etna

Zajmująca powierzchnię 1250 km kwadratowych i dumnie górująca nad wyspą, Etna jest najwyższym w Europie stożkiem wulkanicznym i  jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie. Aktualnie posiada ponad 270 kraterów bocznych, a ich liczba ciągle się zmienia, w zależności od erupcji. Wysokość Etny również nie jest stała, według szacunków, od początku XX wieku Etna „urosła” o 60 metrów. W 2013 została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco. Wschodnia Sycylia zdecydowanie kojarzy się z tym majestatycznym wulkanem!

Więcej o Etnie, w tym praktyczne wskazówki, jak się tam dostać, jak zdobyć Etnę, co ze sobą zabrać i ile to kosztuje, znajdziecie pod tym linkiem.

Wschodnia Sycylia, Sycylia, Etna, wulkan Etna

k, Wschodnia Sycylia, Sycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, EtnalandSycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, EtnalandkSycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, Etnaland
kk

Etnaland

Na Sycylii odwiedzicie pewnie kilka miejsc, które zawdzięczają swoją nazwę własnie tej ziejącej ogniem Pani. Jednym z nich jest Etnaland. Co to za miejsce? Raj! A przynajmniej dla wszystkich tych, którzy uwielbiają duże skoki adrenaliny. Etnaland to park rozrywki, w którego skład wchodzi aquapark oraz park tematyczny. Pierwszy jest otwarty w godzinach 10-18 i dopiero po jego zamknięciu otwiera się wesołe miasteczko z rollercosterami i innymi atrakcjami.  Możecie skorzystać tylko z jednego parku, lub kupić bilet łączony na te dwie miejscówki. My skorzystaliśmy z pierwszej opcji i zakupiliśmy bilet to aquaparku. Są tutaj dziesiątki wodnych atrakcji, w tym zjeżdżalnia z zapadnią umieszczoną w kapsule… Gwarantuję Wam, że nawet najwięksi twardziele są bliscy narobienia w portki! Z całą pewnością spędzicie tutaj dzień pełen wrażeń. W przeciwieństwo do Siam Parku, którego mieliśmy okazję odwiedzić w tamtym roku na Teneryfie, Etnaland oferuje dużo więcej obiektów przeznaczonych dla osób o mocnych nerwach. Siam Park to park typowo rodzinny, z wieloma pontonowymi zjeżdżalniami. Tutaj takich atrakcji jest mniej, za to wielbiciele szybkich, długich i niesamowicie stromych zjeżdżalni będą zachwyceni.

Praktyczne wskazówki

Ja należę do grona osób, które z całą pewnością preferują zjeżdżalnie pontonowe od wpadania z prędkością światła pod wodę. Mimo to, bawiłam się tutaj znakomicie.
Bilety w zależności od sezonu i dnia tygodnia kosztują od 22 do 26 euro. Więcej informacji znajdziecie pod tym linkiem!
PS Bardzo ważna informacja – w lecie podłoże jest tutaj niesamowicie gorące, a japonki nie są najbardziej wygodnym obuwiem. Dlatego planując swój pobyt w Etnalandzie koniecznie zaopatrzcie się w buty gumowe, takie które kupuje się po to, by było wygodnie na skalistych plażach!

 

Wschodnia Sycylia – Katania

Kiedy widziecie termin Sycylia Wschodnia, pierwsze co przychodzi do głowy to Katania. Nie jest to miejsce, które zachwyci turystę/ podróżnika napalonego na niesamowitą architekturę i cudowne widoki. Oczywiście są tu ładne miejsca, pozostałości starożytnych murów i teatrów i z całą pewnością można mile spędzić tutaj czas. Ale w rankingu miejscówek do odwiedzenia na Sycylii, Katania wcale nie znajduje się w czołówce. No chyba, że traktujemy ją jako naszą bazę wypadową na pobliską Etnę.  Mimo wszystko polecam przyjechać tutaj choćby na jeden dzień. Katania z racji swojego położenia u podnóża Etny wielokrotnie borykała się z problemami związanymi z wybuchami wulkanu. Największy z nich miał miejsce w 1669 roku, w którym to miasto zostało doszczętnie zniszczone. A nie był to jedyny raz. Miasto kilkukrotnie podnosiło się z popiołów i odbudowywało praktycznie od nowa. Czy to nie jest wystarczający powód tutaj przyjechać?
O Katanii ukaże się jeszcze dodatkowy post, także. ja nic nie mówię, ale proponuję tego oto bloga zapisać do zakładek i po prostu w wolnej chwili tu zaglądać!

Sycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, EtnalandSycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, Etnaland

View this post on Instagram

A post shared by Monika Żurawska (@zakreecona.pl) on

Sycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, Etnaland

Syrakuzy

Pewnie część z Was pamięta, że skończyłam Politechnikę Wrocławską. Dodatkowo udzielam korepetycji z matematyki, także przedmioty ścisłe nie są mi obce, a wręcz przeciwnie bardzo je lubię! Jakże miło się dowiedzieć, że twórca jednego z podstawowych praw hydro – i aerostatyki, tj. prawa wyporu, niejaki, Archimedes, pochodził właśnie z miejscowości, którą miałam okazję odwiedzić na swoich wakacjach. Syrakuzy, to teraz niewielkie sycylijskie miasteczko słynące głównie z ruin starożytnego teatru. Dawniej było jednym z najważniejszych miejsc na mapie antycznego świata i pełniło ogromną rolę w rywalizacji między Atenami i Kartaginą. Archimedes nie był jedyną sławną osobą, która w jakiś sposób jest związana z Syrakuzami. Przebywał tutaj także Platon, Ajschylos, a nawet ewangelista Łukasz, o czym można przeczytać w Nowym Testamencie.
Będąc tu polecam odwiedzić Park Archeologiczny, którego główną atrakcją są ruiny teatru greckiego, amfiteatr rzymski oraz Ucho Dionizosa słynące z pięknej akustyki. Bilet wstępu kosztuje 10 euro a na zwiedzanie powinniście przeznaczyć ok. 2 godzin.
Odwiedźcie również Ortigię – historyczne Centrum Syrakuz, chociaż ostrzegam, że przy wycieczce samochodem, znalezienie miejsca parkingowego w sezonie turystycznym w centrum nie będzie łatwym zadaniem.
kkSycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, Etnaland
kkAmfiteatr rzymski
kk Sycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, EtnalandkkkkkkkSycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, Etnaland
 Ucho Dionizosa.Sycylia, Katania, Syrakuzy, Taormina, Etna, wycieczka na Sycylię, krótki wypad na Sycylię, wschodnie wybrzeże Sycylii, Etnaland

Wschodnia Sycylia – Taormina

Taormina przez wielu uważana jest za jedno z najpiękniejszych sycylijskich miasteczek. Rzeczywiście jest w tym wiele prawdy. Jednak w sezonie letnim, gdy główne uliczki są oblegane przez tłumy turystów, trudno to piękno całkowicie dostrzec. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że strategicznie położenie na wzgórzu przy brzegu morza, z pięknym widokiem na Etnę, ma swój niepowtarzalny urok. Polecam przejść się uliczką Corso Umberto 1, bo właśnie tutaj jest zlokalizowanie najwięcej ciekawych miejsc.
Jednym z największych zabytków Taorminy, jak i samej Sycylii jest również jest słynny Teatr Grecki. Tutejsza panorama  miasta rozciągająca się z widowni uważana jest najpiękniejszą na świecie.
Niestety my dotarliśmy tu tuż po zachodzie słońca i spędziliśmy tutaj tylko kilka wieczornych godzin. Nasz pobyt był zbyt krótki i zbyt napięty, żeby zabawić tu na dłużej. Mimo to wizytę w tym uroczym miasteczku uważam za bardzo udaną!

Z Taorminy nie mam żadnych zdjęć, za to zmontowałam szybki filmik.W tle leci piosenka Che Sara  Jose Feliciano. Tak mi jakoś przypasowało do tego wieczornego sycylijskiego klimaciku…

ll
Mam nadzieję, że po lekturze tego posta z łatwością przyjdzie Wam zaplanowanie wycieczki do pięknego rejonu jakim jest wschodnia Sycylia. Kto z Was miał okazję już odwiedzić Sycylię, a kto dopiero planuje wyjazd? 
4 rzeczy, które zaskoczą Cię na Malcie

4 rzeczy, które zaskoczą Cię na Malcie

A dzisiaj przed Wami prawdopodobnie ostatni matański post. Chociaż to nigdy nie wiadomo, co tej Zakręconej do łba strzeli! Nie znacie dnia ani godziny, kiedy znowu poczytacie o Malcie na blogu.
Tym razem krótko o 4 rzeczach, które zaskoczyły mnie na Malcie i z pewnością zaskoczą też  Ciebie!
Comino, Blue Lagune, Kinnie, Malta, Zakreecona, wyspa, kierowcy

1.  Kolor wody na Blue Lagune

Bez względu na to czy czytasz przewodnik Lonely Planet, popularnego bloga podróżniczego, czy w poszukiwaniu informacji o Malcie trafiłaś/eś do mnie. Wszędzie przeczytasz to samo – jedź koniecznie na Comino. Przeczytasz, że wprawdzie jest tam dużo ludzi, ale mimo wszystko warto jechać, no bo czysta woda no i ładny kolor.

Ty jesteś bystra/y, bierzesz poprawkę na wszystko co wyczytasz w internecie. Domyślasz się, że to może być Fotoszop albo ściema.Ostatecznie jednak wykupujesz wycieczkę i jedziesz, a raczej płyniesz odwiedzić to słynne Comino.Comino, Blue Lagune, Kinnie, Malta, Zakreecona, wyspa, kierowcy

Jesteś na miejscu, oczekujesz ładnego koloru wody, no bo wszyscy tak pisali, a na miejscu, zastajesz…
Tak nieziemski kolor wody, że przez chwilę dostajesz rozdwojenia jaźni i zastanawiasz się, czy aby przypadkiem nie wykupiłeś wycieczki na Karaiby.  Stukasz się dwa razy w policzek, szczypiesz w ramię.W końcu dochodzisz do wniosku, że nie. Jesteś w Europie, na malutkiej wyspie na Morzu Śródziemnym. Skumałaś/eś, że za 200-300 zł w dwie strony trudno byłoby wykupić bilet na drugi kontynent. Naprawdę jesteś na Malcie! Wtedy zdajesz sobie sprawę, że Ci wszyscy ludzie w internetach naprawdę mieli rację. I że ten kolor wody tutaj naprawdę jest cudowny.

Tak, mówię Wam z mojego doświadczenia, na Blue Lagune tak właśnie będzie.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Monika Żurawska (@zakreecona.pl) on

2. Smak maltańskiego pieczywa

Jeśli szukacie na moim blogu inspiracji kulinarnych i informacji o knajpach z gwiazdką Michelin, gdzie obiad dla dwóch osób kosztuje tyle co przeciętna wypłata w naszym kraju to… Niestety zawiedziecie się. Ale jeśli chcecie zwiedzać Europę  bez ciągłych wymówek, że nie macie hajsu to… Ja cały czas próbuję udowadniać, że tego hajsu wcale nie trzeba mieć nieskończonej ilości, by w super miejsca wyjeżdżać. I tak jednym ze sposobów oszczędzania jest przygotowywanie prowiantu na całodzienną wycieczkę. Wiadomo, że do restauracji nikomu nie bronię chodzić, a wręcz zachęcam, by przynajmniej raz do takiej wstąpić. Zawsze można spróbować czegoś nowego – jak to mówią: w domu tego nie będzie. Ale jeśli wyjazd jest dłuższy niż kilka dni i na dodatek w miejscu, które w sezonie do najtańszych nie należy, warto na całodzienne wycieczki robić… kanapki. Większy posiłek można zjeść dopiero późnym popołudniem
Comino, Blue Lagune, Kinnie, Malta, Zakreecona, wyspa, kierowcy
Kanapki nie muszą wcale kojarzyć się ze znienawidzonym chlebakiem z podstawówki, w którym to pajdy potrafiły zmienić kolor i prawie nóg dostać Ehh, pamiętam jak kochana i zmartwiona Mama znajdowała je po paru tygodniach w bocznej kieszeni plecaka.
Proszę mi wierzyć moi Kochani, że na Malcie odniesiecie wrażenie wręcz całkowicie odwrotne. Nie wiem, czy to nam się trafiła taka super piekarnia (mieszkaliśmy w Bugibbie), czy to w całej Malcie pieczywo jest tak nieziemsko pyszne! Pojęcie „kanapki na drogę” nabrało całkowicie innego, może nawet trochę mistycznego wymiaru. Tam chleb jest po prostu pyszny. Wcześniej myślałam, że naszego polskiego chleba z mocno wypieczoną skórką nic nie przebije. Maltański chleb jednak zweryfikował moje poglądy.
Polecam 100%.

3. Smak tradycyjnego napoju Kinnie

Pisałam Wam już kiedyś, że Porto najlepiej smakuje w Porto. No to chyba nie zaskoczę Was stwierdzeniem, że Kinnie, najlepiej smakuje na Malcie.

Kinnie to tradycyjny maltański napój bezalkoholowy. Do kupienia w Lidlu, w każdym osiedlowym sklepiku i barze. W kolorze coli albo kwasu chlebowego, o smaku ni to gorzkim, ni to słodki, z lekką ziołową nutą. Jednym zdaniem – podobny zupełnie do niczego, ale z pewnością wart spróbowania.

 

4. Zdolności parkowania maltańskich kierowców

Maltańscy kierowcy chyba lubią pograć sobie w Tetris.. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie widząc jak parkują.  Jeśli na parkingu jest 1 metr kwadratowy wolnego miejsca, to jak najbardziej trzeba to wykorzystać i wcisnąć tam swoją maskę, albo pół zderzaka. Jak się potem wyjedzie? A czy to ważne? Najważniejsze, że teraz ma się miejsce.  Parkowanie na milimetry, przy wyjeżdzaniu z tzw. zatoczki lekkie rozpychanie się zderzakami, tak by zrobić sobie więcej miejsca – to całkowita normalka. Ale dla nas, kierowców trzymających kierownicę po lewej stronie, to totalny odlot. Uff, całe szczęście, że nie przyszło mi  tam prowadzić, albo co gorsze, parkować! Mimo wszystko, szacun dla wszystkich tamtejszych kierowców!

PS Bardziej obrazowo  ukazane umiejętności maltańskich kierowców zobaczycie na moim InstaStory w wyróżnionej relacji o nazwie „Malta”!


Comino, Blue Lagune, Kinnie, Malta, Zakreecona, wyspa, kierowcy

A co Was najbardziej zaskoczyło podczas, którejś z Waszych podróży, niekoniecznie na Malcie? Dajcie znać w komentarzu!

Bądź ze mną na bieżąco i dołącz do zakręconej ekipki Zakreecona.pl na Facebooku!
 
Malta w 4 dni – gotowy plan wycieczki

Malta w 4 dni – gotowy plan wycieczki

Malta w 4 dni

Z moich poprzednich postów, a może i nawet z lekcji geografii na historii wiecie, że Malta jest maleńką wysepką na Morzu Śródziemnym. Cała linia brzegowa wynosi niecałe 140 km. Jest to więc idealna baza wypadowa na przedłużony weekend, czy też pełnoprawne wakacje. Ryanair proponuje połączenia z Wrocławia, z wyjazdem w sobotę rano i powrotem we wtorek wieczorem. Moim zdaniem, to idealna długość pobytu, jeśli nie możecie sobie pozwolić na dłuższy urlop a chcecie chociaż na chwilę uciec od codzienności. Dlatego dzisiaj przed Wami  post, w którym proponuję Wam plan zwiedzania „Malta w 4 dni”! Kolejność odwiedzanych miejsc możecie oczywiście zmieniać dowolnie. Ja opowiadam, jak to w skrócie wyglądało u nas:)

Malta w 4 dni – Dzień 1 Valetta, Marsaxlokk i St. Peter’s Pool

Zakładam, że wyruszamy z domu ino świt. Nie no,  żarcik – wyruszamy z domu o ludzkiej porze, tj. między 9 a 10. Wychodzę z założenia, że pospać to sobie można w domu, a na wakacjach trzeba na maksa wykorzystywać to co, że jest się w nowym miejscu. Lubię zwiedzać maksymalnie dużo, oczywiście w granicach normy, tak, by cały czas było to przyjemne, a nie stawało się męczarnią.

Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

Valetta

Od razu nadmieniam, że przy krótkim pobycie zdecydowanie rekomenduję wynajęcie auta. Pozwoli to Wam uniezależnić się od komunikacji miejskiej, która na Malcie bywa czasami zawodna. Niemniej jednak, jeśli nie macie takiej możliwości, to w moim poprzednim poście znajdziecie informacje, jak poruszać się na Malcie przy pomocy komunikacji publicznej.

Na pierwszy ogień idzie Valetta czyli stolica wyspy. Wcześniej wspominałam Wam już, że jest to jedno z najbardziej zagęszczonych pod względem zabytków miejsc na świecie. Może pochwalić się ponad 320 zabytkami. Valetta została też wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco. Wikipedia podpowiada dodatkowo, że stolica Malty jest także najbardziej nasłonecznym miastem w Europie. Czy to nie dostateczny powód, żeby spędzić tutaj miło dzień?

Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo
Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

Marsaxlokk

W zależności od tego jak długo zejdzie Wam w Valettcie, możecie wyruszyć do kolejnego przystanku podróży, jakim będzie wioska rybacka Marsaxlokk.  Najbardziej popularnym miejscem jest tutaj port, w którym przez cały rok są zacumowane kolorowe łodzie. Zajrzyjcie także na niedzielny targ rybny, my niestety nie mieliśmy okazji go odwiedzić

Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Monika Żurawska (@zakreecona.pl) on

St. Peter’s Pool

W godzinach popołudniowych udajemy się na St. Peter’s Pool – świetną miejscówkę, gdzie można poskakać do wody i zrelaksować się z dala od zgiełku zatłoczonych miast. Oczywiście, tu też będzie sporo ludzi, ale z racji tego, że dojazd komunikacją jest tutaj troche utrudniony, jest duże prawdopodobieństwo, że znajdziecie dla siebie odpowiednie miejsce:) Więcej o St. Peter’s Pool przeczytacie w moim poprzednim poście, w którym polecam Wam 3 plaże, które koniecznie musicie odwiedzić będąc na Malcie.

Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

Dzień 2 Mdina, Klify Dingli, Niebieska Grota i Tuffieha Bay

Drugiego dnia zaczynamy od Mdiny – jest to średniowieczne miasteczko położone na wzgórzu, z którego roztacza się piękny widok na całą wyspę. Niegdyś Mdina była stolicą Malty, a pewnie niektórym z Was znana jest z serialu Gra o Tron. Ujęcia z Bramą do Królewskiej przystani kręcone były właśnie tutaj. Obecnie miasteczko zamieszkuje 292 mieszkańców, a każdego dnia turystów jest tutaj kilkanaście razy więcej. Myślę, że 2-3 godzinki w zupełności wystarczą Wam, żeby poczuć klimat miasta.
Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Monika Żurawska (@zakreecona.pl) on

Klify Dingli

Następnie ruszamy w kierunku majestatycznych klifów Dingli. Swoją nazwę zawdzięczają pewnemu angielskiemu rycerzowi sir Tomaszowi Dingleyowi, który osiadł w tych okolicach ok. XVI wieku.

Klify miejscami osiągają wysokość ok. 250 metrów. Tereny wzdłuż klifów nie są zamieszkiwane, nie ma też tutaj żadnych zabudowań obronnych, które wielokrotnie można spotkać w innych częściach Malty. Klify jednak wyglądają na tyle majestatycznie i niedostępnie, że ani piraci, ani inni złoczyńcy nie próbowali zdobywać wyspy z tej strony.

Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

Niebieska grota

Będąc w okolicy Dingli Kliffs, grzechem byłoby nie odwiedzić Niebieskiej Groty – chyba najsłynniejszej maltańskiej Jaskinii. Tutaj zobaczymy ją tylko z góry, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by kolejnego dnia spróbować eksplorować to miejsce od strony Morza.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Monika Żurawska (@zakreecona.pl) on

 

A dla tych, którzy uważają, że dzień bez plażowania jest dniem straconyn, polecam wybrać się na Tuffieha Bay. Więcej informacji o tej plaży znajdziecie w poprzednim poście 🙂

Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

PS Mam nadzieję, że to oczywiste, że kolejność odwiedzanych miast jest dowolna, w zależności do którego jest Wam najbliższej od Waszego miejsca zakwaterowania.

 

Dzień 3 Comino and Blue Lagune/ Gozo
Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

Trzeci dzień polecam wykorzystać na rejs statkiem po okolicznych wyspach. Lokalne biura podróży promonują mnóstwo wycieczek, także zapewniam, że będziecie mieli w czym wybierać. Możecie wybrać się tylko na Comino i opalać na Blue Lagune i Santa Maria Bay – więcej o tych plażach, przeczytacie w ostatnim poście. 
Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, GozoMalta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

Dobrą opcją jest też wycieczka łączona: 2 godziny na Comino i 4 godziny na Gozo.

Malta, 4 dni na Malcie, plan na wycieczkę na Malcie, 4 dniowy plan zwiedziania, gotowy plan zwiedzania Malta, Valetta, Marsaxlook, St. Peter's Pool, Mdina, Tuffieha Bay, Comino, Gozo

Gozo widziane jedynie z pokładu Katamarunu.

Gozo

Na Gozo nie byłam, więc nie mogę Wam polecić, co tam zwiedzać. Wydaje mi się, że lepiej byłoby poświęcić oddzielny dzień na tę wyspę. Jeśli na  Comino znudzi się Wam walka o miejsce na skarpie, albo tłum ludzi pluskających się w krystalicznej błękitnej wodzie zacznie Was męczyć to… Możecie wybrać się na spacer. Wyspa nie jest duża, więc z pewnością  się nie zgubicie. Natraficie za to na ruiny pozostałych tu budowli i istniejącego niegdyś miasta. Aktualnie Comino jest zamieszkiwane stale tylko przez 4 osoby…
j

Malta w 4 dni. Dzień 4 Zwiedzanie swojej własnej miejscowości, odpoczynek lub plażowanie

 

Prawdopodobnie czwarty dzień będzie Waszym dniem wyjazdowym, dlatego spędzenie tych kilku godzin pozostawiam do Waszej dyspozycji. Poszukajcie ciekawych miejsc w miejscu Waszego zamieszkania, znajdźcie fajną knajpkę, pójdźcie poplażować. A jeśli starczy Wam czasu, spróbujcie wybrać się do miejscowości Mosta. W 1942 roku wydarzył się cud – przez kopułę kościoła wpadła niemiecka bomba, która nie eksplodowała ani nikogo nie raniła.

Popularnym miejscem jest również Popeye Village – miejscowość wybudowana na potrzeby filmu „Popeye”. Być może nie był to hit, ale wioska cały czas zarabia na siebie pieniądze i oferuje mnóstwo atrakcji dla rodzin.

 

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Monika Żurawska (@zakreecona.pl) on

Mam nadzieję, że na podstawie mojego planu  Malta w 4 dni ułożycie swój idealny maltański wyjazd!:)

Trzy plaże na Malcie, które koniecznie musicie odwiedzić + praktyczne wskazówki

Trzy plaże na Malcie, które koniecznie musicie odwiedzić + praktyczne wskazówki

Plaże na Malcie

Ufam, że po lekturze ostatniego posta staliście się szczęśliwymi posiadaczami biletów na Maltę. A nawet jeśli nie, to taka myśl bardzo natrętnie krąży w Waszych głowach i usilnie każe sprawdzać strony budżetowych linii lotniczych. Tak, tak – nie próbujcie oszukać samych siebie. Prędzej czy później, w końcu i Wasza noga postanie na tej małej śródziemnomorskiej wysepce. Bez względu na to, czy będziecie spać w namiocie czy mieszkać w hotelu 5*z barem przy basenie, z pewnością każdy z Was chętnie wypiłby drinka z palemką (albo zimne piwko) na jakiejś ładnej plaży. I oto właśnie w tej sytuacji ja przychodzę z pomocą. Bo moi drodzy, proszę mi wierzyć, ładne plaże na Malcie to chleb powszedni. Ale, żeby się w głowach nie zakręciło od tych pięknych widoków, wybrałam dla Was trzy miejscówki, które koniecznie musicie odwiedzić! Dlatego,  czytajcie i korzystajcie z tego wszyscy, albowiem powiadam Wam, jak pojedziecie w te miejsca, to z pewnością cudowny czas tam spędzicie!

 

1. St. Peter’s Pool

St. Peter’s Pool, położony na południu Malty, pomiędzy wioską rybacką Marsaxlokk a Delimara Point. To idealne miejsce, dla wszystkich, którzy podczas swojego pobytu na Malcie chcą uciec na chwilę od zatłoczonych, popularnych miejsc i zrelaksować się w pięknych okolicznościach przyrody. Nie wiem, czy nie rozpędziłam się zbytnio nazywając to miejsce plażą, bo… piasku tutaj raczej nie uświadczycie.  St. Pete’r Pool jest czymś w rodzaju naturalnego basenu wyżłobionego w skale z wodą o lazurowym kolorze.  Mieszkańcy okolicznych miejscowości, ale również turyści, szczególnie upodobali sobie to miejsce do praktykowania skoków do wody. Piękny kolor wody i jej przejrzystość spodoba się także wszystkim fanom snorklowania. Jeśli chodzi o plaże na Malcie, to zdecydowanie St. Peter’s Pool wymiata!
St. Peter's Pool, plaża, Malta, wyspy, zakreecona, plaże na Malcie

k
Jeśli lubicie poczuć w żyłach trochę adrenaliny i chcecie poskakać do wody o pięknych kolorze, nie martwiąc się o głębokość i o to, że po wynurzeniu będziecie cali w glonach – to to miejsce jest dla Was. Do opalania i podziwiania akrobacji innych osób, to miejsce też doskonale się nada! Jeśli jednak skakanie to nie Wasza bajka, nic straconego! Fani snorklowania z pewnością będą mieli tutaj także dużo frajdy!

Praktyczne wskazówki:

  • St. Peter’s Pool nie jest odpowiednim miejscem na wycieczkę z małymi dziećmi – nie ma tam łagodnego zejścia do wody i już w niewielkiej odległości od brzegu (1-2 metry) zaczyna być bardzo głęboko. Jeśli jednak zarówno Wy jak i Wasze (starsze) dzieci umieją pływać to z pewnością spędzicie tu miło czas. Bądźcie ostrożni i zaopatrzcie się w odpowiednie gumowe obuwie, ponieważ na boso lub w japonkach może być Wam bardzo niewygodnie.
  • Większość przebywających tu osób dostaje się do wody… poprzez skok z kilku metrów. Latem, tj. od czerwca do września montowane są jednak drabinki, które pozwalają wejść do wody tym mniej odważnym.  Z wody można się wydostać również w innych miejscach, ale wymaga to pewnej zręczności, co może sprawić trudność starszym osobom.
  • Z racji tego, że nie jest to typowa plaża, nie ma możliwości wypożyczenia parasoli i leżaków. Miejsce to nie jest również strzeżone przez ratowników.

Jak się tu dostać?

Jest tu mniej turystów niż w innych miejscach na Malcie, a wynika to z tego, że do St. Peter’s Pool nie dojeżdża komunikacja publiczna. Jeśli jednak nie dysponujecie samochodem, mimo wszystko możecie się tam dostać, chociaż będzie to wymagać 2,5 kilometrowego marszu.:

  • W miejscowości Marsaxlokk wsiadacie w autobus 81, 119 lub 210 i jedziecie w kierunku. Wysiadacie na przystanku poza wioską o nazwie Abdosir. Następnie maszerujecie 2,2 km (tak jak na mapie poniżej) co powinno zająć Wam ok. 30 minut.
  • Wyprawa jest łatwiejsza dla osób, które wypożyczyły auto. Mimo, że droga wiodąca na szczyt urwiska, z którego schodzi się do St. Peter’s Pool jest wąska i niezbyt wygodna to istnieje możliwość podjechania na parking znajdujący się właśnie na tym urwisku. My zaparkowaliśmy jednak trochę wcześniej, przy drodze, co też czyni większość kierowców. Jest to darmowe i wygodniejsze – pamiętajcie, że na Malcie panuje ruch lewostronny! Kierowcy, którzy w Polsce nie mają żadnych problemów z kierowaniem, po przesiadce na fotel z prawej strony czasami czują się niepewnie.
  • Jak zwykle polecam wziąć swój prowiant na wycieczkę, w szczególności wodę, która przy wysokich temperaturach jest niezbędna. Istnieje jednak ratunek, jeśli o tym zapomnicie zapomnicie, lub Wasze zapasy ulegną znaczącemu uszczupleniu! Na parkingu znajduje się bar (w postaci food tracka), w którym można zakupić zimne napoje i jakieś przekąski.

A tutaj krótkie wideo dotyczące wspominanych skoków do wody:

k

2. Tuffieha bay

Plaże na Malcie są piękne, a jedną z najładniejszych, zlokalizowanych na północy Malty jest Tuffieha Bay. Zdecydowanie mniej popularna od swojej sąsiadki, uwielbianej przez turystów Golden Bay Beach.   Trudno powiedzieć, czy jest to plaża piaszczysta czy kamienista… Podczas naszego pobytu piasku do leżenia nie było za dużo, z powodu… przypływu? Także leżąc sobie spokojnie na ręczniku, co jakiś czas nasze stopy (a czasami nawet i to miejsce, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę) obmywała jakaś zagubiona morska fala. Ale spokojnie, z ręcznikiem można się też rozłożyć na skarpie wyżej, ponadto są też miejsca, gdzie plaża jest szersza, także myślę, że każdy znajdzie tutaj odpowiednie dla siebie miejsce.

Polecam serdecznie wybrać się na spacer w pobliskie skały – widoki są naprawdę cudowne. Ja, jak to ja udałam się tam w japonkach i stroju kąpielowym i  uczciwie teraz ostrzegam – Wy tego nie róbcie! No chyba, że nie macie żadnych innych butów, wtedy trudno, będziecie musieli poradzić sobie tak samo ja – bo widok bezkresu morza i uderzających o formacje skalne fal był naprawdę tego warty.  Gdyby zdarzyło się Wam zostać tutaj do późnego popołudnia, to… zostańcie jeszcze chwilkę! I zaczekajcie na zachód słońca, który z pobliskich skał wygląda obłędnie.

Do plaży dostaniecie się schodząc po ponad 200 schodach- czyżby to był powód, dla którego jest tu mniej ludzi niż na Golden Bay?

kk
plaże na Malcie, plaża, Malta, plaża Malta, Tuffieha Bay
kk
plaże na Malcie, malta, plaża, Tuffieha Bay
kplaże na Malcie, Malta, plaża, Tuffieha Bay

W sezonie letnim plaża jest strzeżona i nad naszym bezpieczeństwem czuwają ratownicy.

k

Praktyczne wskazówki

  1. Dojazd komunikacją miejską jest zdecydowanie łatwiejszy niż w przypadku St. Peter’s Pool. W zależności od tego, gdzie się zatrzymaliście, albo skąd udajecie się na plażę, dostaniecie się tam busem nr 44, 101,223 lub 225. Dokładne rozkłady jazdy sprawdźcie proszę na stronie maltańskiego przewoźnika. W poprzednim poście pisałam trochę więcej o komunikacji publicznej na Malcie. 
  2. Jeśli chodzi o dojazd samochodem, to nie będę się za dużo rozwodzić – wklepujecie w nawigację adres i jedziecie (mapka powyżej). Tuż przy zejściu na plażę znajduje się parking – niby powinien być bezpłatny, ale jednak musieliśmy zapłacić symboliczne 1 euro dla jakiegoś Pana posiadającego plakietkę – dlatego ufam, że nie był to żaden oszust!
  3. Jeśli chodzi o podróżowanie z dziećmi, to ta plaża z pewnością będzie odpowiednia. Jest tu trochę piasku do lepienia babek, woda w odległości kilkudziesięciu metrów od brzegu nie jest głęboka więc dzieciaczki będą mogły się trochę popluskać.
  4. Z restauracji przy plaży można wypożyczyć leżak i parasol.

 

3. Comino – Blue Lagun i St. Maria Bay

Choćbyście nie dali rady odwiedzić żadnej z powyższych plaż, na Comino koniecznie musicie się wybrać. Rejsy są dostępne z praktycznie z każdej nadmorskiej miejscowości na Malcie! Oj, takiej wody jaka jest na Blue Lagun nie powstydziłaby się żadna karaibska plaża. Plaże na Malcie są raczej czyste ale kolor wody tutaj to po prostu bajka! Przejrzystość – niesamowita. Niestety, trzeba przyznać, że choćby było najbardziej kolorowo, to zawsze znajdzie się jakiś minus. I tak w tym przypadku musicie liczyć się z tym, że z pewnością nie będziecie jedynymi amatorami takich widoków. Comino wraz z cudowną Blue Lagune to bardzo popularne miejsce na plażowanie i jednodniową wycieczkę, jeśli stacjonujecie na Malcie. W sezonie będą tam tabuny turystów. W wodzie z pewnością znajdzie się miejsce dla każdego, ale z wygodnym miejscem do rozłożenia ręcznika może być już gorzej. Na pocieszenie powiem Wam, że my byliśmy ekipką 8 osób i jakoś udało nam się znaleźć „kawałek podłogi”. Ufam, że i Wy nie będziecie mieć z tym problemu. Plaża, o ile to miejsce można tak nazwać, nie jest piaszczysta, tylko skalista. Zejście ze skarpy nie jest zbyt komfortowe – ratownicy kierują ruchem wahadłowym po schodach. Schody są bardzo wąskie, nie ma możliwości, by w jednym czasie ktoś jednocześnie po nich schodził i wchodził.
plaże na Malcie, Comino, St. Maria Bay, meduzy, zakreecona, błękitna woda, Malta, wakacje, plaże na Malcie, Blue Laguneplaże na Malcie, Comino, Blue Lagune

PS Ten dziwaczny kolor na moich plecach, to efekt nieodpowiedzialnego opalania. Nie bierzcie ze mnie przykładu!

St.Maria Bay

Jeśli chodzi o drugie miejsce w kategorii plaże na Malcie, czyli St. Maria Bay na Comino, to dotarliśmy tam, ponieważ tak był zaplanowany nasz rejs statkiem. Najpierw 2 godziny na Blue Lagune, a potem 2 godziny na St. Maria Pool. I chociaż błękit wody na Blue Lagun był naprawdę niesamowity, to zdecydowanie bardziej zrelaksować można się na St. Maria Pool. Mniej ludzi, dużo więcej miejsca.  Plaża jest piaszczysta, a woda równie przejrzysta.  Dlatego na Waszym miejscu nie  trapiła bym swojej głowy podejmowaniem tej trudnej decyzji, którą z tych plaż wybrać, tylko po prostu odwiedziła obie!
plaże na Malcie, Comino, St. Maria Bay, meduzy, zakreecona, błękitna woda, Malta, wakacje, plaże na Malcie, Blue Lagune

Z St. Maria Bay uchowało mi się jedno zdjęcie – fotka, na  której uwieczniłam meduzę! Należy uważać na te małe stworzonka, bo spotkanie z nimi nie jest przyjemne, o czym ostrzegają tablice informacyjne na wszystkich plażach.

Praktyczne wskazówki

  1. Obie plaże znajdują się na trzeciej co do wielkości wyspy archipelagu Wysp Maltańskich – Comino. Najłatwiej dostać się tam z portów w Mgarr (Gozo) i Ċirkewwa  (Malta). Tak jak wspominałam wyżej, z każdej miejscowości, w której znajduje się port, istnieje możliwość  rejsu na Comino.  Wycieczki możecie wykupić w internecie jeszcze przed wyjazdem  (np. tutaj). Możecie też zrobić to w biurze na miejscu, co rekomenduję, bo pozwala to na pewne negocjacje ceny.
  2. My wybraliśmy się na podróż katamaranem, który oprócz Blue Lagune i St. Maria Bay zahaczał również o najpopularniejsze maltańskie jaskinie i klify. Rejs startował z Bugibby i kosztował 17 euro za osobę.  Jeśli mielibyście ochotę oprócz ujrzenia jaskiń z daleka, eksplorować je także od środka,  istniała możliwość wykupienia dodatkowego kursu – skracało to pobyt na jednej z plaż i kosztowało 10 euro od osoby.
  3. Rejsy zazwyczaj ruszają ok. godz. 10.00 i jeśli mieszkacie w hotelu, to prawdopodobnie właśnie stamtąd odbierze Was kierowca. Jeśli podobnie jak my, będziecie mieszkać w wynajętym mieszkaniu, miejsce zbiórki będzie pod biurem, w którym kupiliście bilety.
  4. Są różne rodzaje rejsów: całodniowe, kilkudniowe albo pół-dniowe. Ja polecam Wam rejs całodniowy, co wiąże się z wyruszeniem z Malty w okolicach 10.00 I z  powrotem ok. 18.00-19.00.
  5. Istnieje także możliwość wykupienia biletu na prom na stronie CominoFerries. Bilet w dwie strony kosztuje 10 euro.
  6. Na Comino można wypożyczyć leżaki i parasole, cena to ok. 15 euro za cały dzień – jak dla mnie zbędny wydatek, bo większość wycieczek i tak zatrzymuje się tu na 2-4 h.
  7. Jeśli głód Wam zajrzy w oczy, a nie będziecie mieć ze sobą prowiantu to na Comino w sezonie, z racji ogromnej liczby turystów, znajduje się pokaźna baza gastronomiczna. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie, chociaż trzeba liczyć się z tym, że ceny będą wywindowane w górę.

Które plaże na Malcie mieliście okazje odwiedzić? Która najbardziej się Wam spodobała?